Czy Zygmunt III Waza był protektorem heretyków? Wisner kontra Lindqvist
W Szkole Nawigatorów wielokrotnie narzekano, że nie ma wyczerpującej biografii Zygmunta III Wazy. Książka Henryka Wisnera "Zygmunt III Waza" powinna raczej nazywać się "Rzeczypospolita Obojga Narodów w czasach Zygmunta III Wazy". Autor, zainteresowany takimi sprawami jak separatyzm litewski, dzieje rodziny Radziwiłłów czy relacje dyplomatyczne z Moskwą poświęcił królowi mniej uwagi, niż można by się spodziewać. Poza tym, chcąc przeciwstawić się różnym obiegowym opiniom o Zygmuncie posunął się moim zdaniem za daleko w drugą stronę.
Henryk Wisner wyraża się na ogół pozytywnie na temat Zygmunta. Ale jest dosyć typowym wśród polskich historyków zwolennikiem protestantyzmu. Stara się wykazywać, że przedstawianie Zygmunta jako "króla jezuickiego", albo uosobienia kontrreformacji nie jest właściwe. Pisze: "nie w czasach Zygmunta III i nie w następstwie jego działań protestantyzm polski utracił swój rozmach". Przedostatni rozdział swojej książki, zawierający ocenę Zygmunta, Wisner zaczyna tak:
"O królu mówiono, że słuchał dwu mszy dziennie, choć pewnie nie od momentu przybycia do Rzeczypospolitej, gdy dość różnie oceniano jego pobożność. Uczestniczył, co było rzeczą zwykłą, w uroczystościach kościelnych i co zwykłą nie było, okryty worem pokutnym, jak w roku 1603, obchodził świątynie, leżał krzyżem, biczował się. Należał do Arcybractwa Miłosierdzia, Bractwa Św. Anny i Sodalicji Mariańskiej. Jednocześnie zaś pozwalał, aby w otoczeniu siostry, także gdy przyjechała do Krakowa, byli duchowni protestanccy. Owszem, aby odprawiali na Wawelu nabożeństwo, na które mogli przychodzić mieszczanie krakowscy. (...) W najbliższym otoczeniu Zygmunta Wazy był protestant Kasper Denhoff, z którym konflikt kaznodzieja królewski Mateusz Bembus opłacił utratą funkcji. Ba, z którym król, o czym pisał do Karola I poseł angielski Tomasz Roe, raz, ulegając ulubieńcowi, śpiewał psalmy ewangelickie. (...) Cieszył się łaską Zygmunta III ewangelik Jan Potocki. którego król mianował w roku 1592 starostą generalnym podolskim, dwa lata później pisarzem polnym koronnym, w 1608 wojewodą bracławskim. Jeden z przywódców ewangelików litewskich Krzysztof Dorohostajski został w 1592 r. podczaszym, w 1596 roku marszałkiem nadwornym, w 1597 roku marszałkiem wielkim litewskim. Inny, Krzysztof Radziwiłł, otrzymał w roku 1615 buławę polną, a jego brat, Janusz, 15 marca 1618 r., kasztelanię wileńską. Jednym z łożniczych królewskich był ewangelik Jan Bojanowski, jednym z lekarzy arianin Jan Ciachowski. Mamką królewicza Władysława, została, mimo protestów prymasa Stanisława Karnkowskiego, ewangeliczka pani de Fornes."
Dalej jest jeszcze informacja o tym, że w listopadzie 1599 r. dzieci króla pozostawały pod opieką wspomnianej już powyżej siostry króla, luteranki Anny Wazówny. I że Zygmunt utrzymywał kontakty z Wenecją, kiedy była wyklęta przez papieża, przyjmując weneckiego posła.
Co do obrzędów protestanckich na Wawelu, odprawianych do 1589 roku - moim zdaniem trudno doszukiwać się w tym czegoś więcej niż skutku silnej więzi z siostrą. Zygmunt cenił życie rodzinne. Według mnie zezwolenie siostrze Annie na sprowadzanie duchownych protestanckich na Wawel było wyrazem jego szacunku dla siostry. Początkowo, jak pisze Wisner, Zygmunt nie ustępował wobec napomnień biskupów, którzy krytykowali obecność na Wawelu pastorów ewangelickich. Sądzę, że nie chciał ustąpić biskupom od razu, bo uważał się za króla z Bożej łaski i chronił swój autorytet. Jednak, o czym wspomina sam Wisner, kiedy Anna Wazówna ponownie pojawiła się na Wawelu w roku 1592, nie powrócono już do odprawiania obrzędów luterańskich.
Jeśli chodzi o Kacpra Denhoffa - Henryk Wisner nie wspomina, że przeszedł on jeszcze za panowania Zygmunta na katolicyzm. Nie przywiązywałbym też zbyt dużej wagi do tego, że król razem z Denhoffem śpiewał psalmy ewangelickie. Król miał poczucie humoru, lubił maskarady (przebierał się między innymi, co dla czytelników Szkoły Nawigatorów może być znaczące, za błazna). Nie byłbym też taki stuprocentowo pewny, że relacja angielskiego posła była prawdziwa.
Jan Potocki był wyróżniany nie dlatego, że był protestantem, ale dlatego, że był wiernym stronnikiem króla, głosował na niego podczas elekcji i odegrał ważną rolę podczas bitwy z rokoszanami pod Guzowem w 1607 roku. Odnośnie Radziwiłłów, król doskonale zdawał sobie sprawę, że są jego wrogami i kontaktują się z Habsburgami oraz Hohenzollernami. Ale musiał zaakceptować fakty dokonane. To za Jagiellonów Radziwiłłowie stali się niemal władcami Litwy. A Zygmunt III wcale tak bardzo ich nie faworyzował, kasztelanię wileńską nadał Januszowi Radziwiłłowi na dwa lata przed śmiercią księcia. Krzysztofowi Radziwiłłowi Zygmunt odmówił buławy wielkiej litewskiej, nadając ją w 1625 roku, zresztą dość nieszczęśliwie, dostojnikowi bez doświadczenia dowódczego, którym był Lew Sapieha. Król odmawiał także Krzysztofowi Radziwiłłowi godności dających możliwość zasiadania w senacie. Krzysztof Radziwiłł znalazł się w senacie dopiero za panowania Władysława IV.
W książce Wisnera w ogóle nie pojawia się postać Andrzeja Boboli (z rodziny, która wydała znanego świętego o tym samym imieniu i nazwisku), nie tak dawno przypomniana w Szkole Nawigatorów:
https://matka-scypiona.szkolanawigatorow.pl/andrzej-bobola-zaufany-krola-zygmunta-iii-wazy
Andrzej Bobola był jednym z najbardziej zaufanych dworzan Zygmunta, blisko związanym z jezuitami, między innymi z Piotrem Skargą. Pomijając takie osoby, można stworzyć całkowicie błędne wrażenie co do charakteru dworu króla.
O relacjach Zygmunta z Wenecją pisałem kilka lat temu w Szkole Nawigatorów:
https://zw.szkolanawigatorow.pl/kto-straszy-papieza-czterema-tysiacami-polskiego-wojska
Wpływy weneckie w Rzeczypospolitej były ogromne. Zygmunt nie mógł tak po prostu zignorować obecności dyplomatów weneckich w Krakowie i dlatego opóźniał publikację ekskomuniki dotyczącej władz Republiki Weneckiej. Potem jednak stanął po stronie Stolicy Apostolskiej, za co Wenecjanie "odwdzięczyli mu się" opłacaniem wrogów, przywódców rokoszu - Mikołaja Zebrzydowskiego i Janusza Radziwiłła.
Wisner przedstawia Zygmunta, z pewnym zachwianiem proporcji, niemal jako protektora protestantów i schizmatyków. Muszę jednak przyznać, że w wielu miejscach w swojej książce idzie pod prąd narracji głównego nurtu zabetonowanej od dziesięcioleci. W czasach PRL i później Zygmuntowi ciągle zarzucano, że nie wykorzystał okazji do osadzenia syna Władysława na tronie carskim (kiedy część bojarów obrała Władysława carem), bo chciał zasiąść na tym tronie sam. Oczywiście działając według podszeptów jezuitów.
Temat relacji z Moskwą jest jednym z lepiej opracowanych w książce Wisnera. Czytając jego książkę można się zorientować jaką mrzonką był pomysł Litwinów i części szlachty polskiej dotyczący wyboru cara na króla Rzeczypospolitej po śmierci Stefana Batorego. Polska i litewska szlachta liczyły na unię z Moskwą przypominającą unię lubelską. Tymczasem Moskwa chciała być dominującym podmiotem w tej unii. Litwini liczyli, że potrójna unia doprowadzi do tego, że Litwa stanie się języczkiem u wagi. Moim zdaniem nie zdawali sobie sprawy z tego, że nie byliby żadnym języczkiem u wagi, tylko pierwszymi ofiarami cara i stojącej za nim Kompanii Moskiewskiej.
Czytając Wisnera można się zorientować, że twierdzenie o chęci zajęcia tronu carskiego przez Zygmunta nie jest prawdziwe. Zygmunt myślał tylko o krótkotrwałej regencji w imieniu Władysława. Zapewniał, że władzy nad Moskwą nie chce, "bo ani natura taka jest, ani to tak łakome państwo." Mam takie wrażenie, że znając moskiewskie realia od czasów historii z Dymitrem Samozwańcem nie spieszył się z wysyłaniem swojego syna do Moskwy. Zygmunt kochał swoje dzieci i nie miał zamiaru narażać Władysława na niepewny los. A właściwie, moim zdaniem, na niechybną śmierć lub niewolę. Stąd długie zwlekanie wobec ponawianych zaproszeń dla Władysława ze strony bojarów. Bojarzy zresztą proponowali tron innym zagranicznym książętom, bez powodzenia. Zygmunt skupił się na zdobyciu Smoleńska dla Rzeczypospolitej. Odzyskanie utraconych prowincji było jednym ze zobowiązań Zygmunta po elekcji. Smoleńsk poddał się Zygmuntowi w 1611 roku i dzięki temu w 1619 roku postanowieniami rozejmu w Dywilinie Rzeczpospolita mogła odzyskać księstwa smoleńskie, siewierskie i czernichowskie.
Opowiedzenie się po stronie Stolicy Apostolskiej w konflikcie z Wenecją zbliżało Zygmunta III jeszcze bardziej do Austrii Habsburgów. Kilka lat po śmierci pierwszej żony, Anny Habsburżanki, w 1605 roku, Zygmunt poślubił Konstancję Habsburżankę. Zbiegło się to z narastającym konfliktem papiestwa z Wenecją i niepokojami w Rzeczypospolitej prowadzącymi do rokoszu Zebrzydowskiego. Zbliżenie Zygmunta do Habsburgów musiało wywołać niezadowolenie Turcji. Turcja traktowała Rzeczpospolitą Obojga Narodów w drugiej połowie XVI wieku jako coś w rodzaju własnego protektoratu, zwłaszcza w czasach, kiedy w Rzeczypospolitej panował książę siedmiogrodzki (a więc lennik sułtana tureckiego) Stefan Batory. W 1587 r. sułtan zalecał Rzeczypospolitej wybór na króla jednego z bratanków Stefana Batorego. Jednak Zygmunt Waza należał do tych kandydatów, których sułtan był gotów zaaprobować. Wkrótce po wyborze i po pojawieniu się na ziemi polskiej Zygmunt wysłał do Stambułu informację o swojej elekcji i przekazał słowa przyjaźni. Najprawdopodobniej traktując nadal Rzeczpospolitą jako swój protektorat, Stambuł tolerował wyprawy polskie do Mołdawii. Jednak po zbliżeniu Zygmunta do Habsburgów, to prawdopodobnie właśnie Turcja podjęła pierwsze po rokoszu Zebrzydowskiego próby obalenia Zygmunta. Wisner pisze, że Zygmunt w 1609 roku obawiał się odnowienia rokoszu, a w szczególności próby sięgnięcia po polską koronę przez władcę Siedmiogrodu, Gabriela Batorego, wspieranego przez Jana Szczęsnego Herburta i Stanisława Stadnickiego. Jeżeli krążyły pogłoski o takiej możliwości, pewnie były to skutki działań Stambułu.
W 1613 roku, wkrótce po koronacji nowego cesarza z dynastii Habsburgów, Macieja, Zygmunt zawarł z nim przymierze. To także musiało spotkać się z dezaprobatą Turcji. W rezultacie kolejne próby interwencji polskiej w Mołdawii spotkały się z przeciwdziałaniem Stambułu. Na pewno pogorszyło relacje ze Stambułem wkroczenie lisowczyków do Siedmiogrodu będącego lennem Turcji. Było to wsparcie dla Habsburgów w walce z księciem siedmiogrodzkim.
Wyprawę hetmana Stefana Żółkiewskiego do Mołdawii w 1620 roku można traktować jako próbę konfrontacji poza granicami Rzeczypospolitej, skoro wojna z Turcją była traktowana jako niemal pewna. Wisner krytykuje słabe przygotowanie przez Żółkiewskiego wyprawy, która jak wiadomo zakończyła się klęską pod Cecorą i śmiercią hetmana. Chwali natomiast Zygmunta, który asekurując się na wypadek porażki Żółkiewskiego nakazał podczaszemu koronnemu Jerzemu Zbaraskiemu zbieranie wojska i pójście w ślad za hetmanem.
Po klęsce pod Cecorą Zygmunt polecił objęcie dowództwa hetmanowi wielkiemu litewskiemu Janowi Karolowi Chodkiewiczowi. Zwrócił się do papieża o pomoc finansową. Wysłał też posłów do cesarza, królów, książąt, Wenecji i Niderlandów. Stolica Apostolska ostatecznie przyznała 40 tysięcy guldenów na wojnę Rzeczypospolitej z Turcją (choć pieniądze dotarły już po wojnie). Nowy cesarz Ferdynand II zgodził się na prowadzenie zaciągów w swoich państwach i odesłanie do kraju lisowczyków. Król Anglii Jakub I ofiarował polskiemu posłowi 3 tysiące funtów, ale po latach uznał, że była to pożyczka i zażądał zwrotu (jak prawdziwy Szkot). Król Hiszpanii Filip III nie chciał skierować floty przeciwko Turkom. Niderlandy i Wenecja całkowicie odmówiły pomocy. Powstrzymanie przez Rzeczpospolitą, praktycznie samodzielnie, głównych sił tureckich pod Chocimiem w 1621 roku zakończyło czas, kiedy Turcy mogli traktować Polskę i Litwę jako swój protektorat.
Ktoś mógłby stwierdzić, że Zygmunt co prawda zrobił co mógł, żeby przygotować państwo do inwazji tureckiej, ale za to nie przygotował dobrze obrony Inflant i Prus przed Szwedami Gustawa Adolfa. Zarzucano mu nawet, że celowo chciał doprowadzić do klęski ze Szwedami, żeby móc wprowadzić władzę absolutną. Czytając książkę Wisnera można się przekonać jak absurdalne były zarzuty wobec Zygmunta o złe przygotowanie wojny ze Szwecją. Król wielokrotnie próbował przeprowadzić reformę skarbu Rzeczypospolitej, aby były pieniądze na opłacanie wojska. Po niemal każdej wojnie armia domagała się zapłaty zaległego żołdu. Taka sytuacja uniemożliwiła na przykład wysłanie wojska, które zatrzymało Turków pod Chocimiem, przeciwko Szwedom do Inflant. Sejmy Rzeczypospolitej ze strachu przed królewską władzą absolutną i pod wpływem podpowiedzi agentów obcych mocarstw nigdy nie zgodziły się na królewskie propozycje.
Dosyć wstrząsającym rozdziałem książki Wisnera jest "Portret piórem tworzony", o tym jak Zygmunt był przedstawiany w literaturze pięknej. Wrażenie jest takie, jak gdyby rokosz Zebrzydowskiego trwał przez cały XIX i XX wiek i niemal wszyscy ulegali antyzygmuntowskiej propagandzie. Propagandzie tym skuteczniejszej, że nie żyli już świadkowie wydarzeń. Władysław Syrokomla porównał Zygmunta ze Stanisławem A. Poniatowskim, określając obu jako "straszne widma" i "zmory we śnie". Wiktor Gomulicki pisał o Zygmuncie jako o człowieku "z tępym i leniwym umysłem, z charakterem samolubnym i upartym". Słonimski pisał "król niewielkich zasług i sławy". Nawet Zofia Kossak oceniała, że był to "człowiek mały, ciasny, obojętny narodowi". Literaci PRL-u, których nazwisk z litości tutaj oszczędzę pisali: "kukła nie król", "ten młodzieniec (...) wydał mi się nikim", "nieprzystępny, mrożący chłodem otoczenie", "mruk patrzący wilkiem", "do kukły podobny, kostyczny, nudny król". To tylko niewielka część epitetów pod adresem Zygmunta III Wazy zebranych przez Henryka Wisnera. Kilka przykładów opinii pozytywnych nie jest w stanie zmienić ogólnego wrażenia.
Trochę więcej sprawiedliwości Zygmuntowi oddaje w ostatnim czasie literatura historyczna. Oprócz Henryka Wisnera, także Herman Lindqvist w książce "Wazowie" przedstawia króla pozytywnie. Zygmunt to właściwie jedyny z głównych władców dynastii, biorąc pod uwagę zarówno Szwecję i Polskę, który nie miał poważniejszych problemów psychicznych. O problemach Gustawa Wazy i Eryka już pisałem, Władysław IV także potrafił wpadać w "wazowską" furię, a Jan Kazimierz miał skłonność do głębokiej depresji. A przecież także Zygmunt mógł przeżywać traumy z okresu dzieciństwa. Urodził się przecież w niewoli, jego ojciec Jan żył z orzeczonym przez szwedzki parlament wyrokiem śmierci, a matka, Katarzyna Jagiellonka, mogła się obawiać wydania przez Szwedów Iwanowi Groźnemu.
Lindqvist pisze na ten temat tak: "urodził się, gdy rodziców więziono w zamku Gripsholm, a kiedy skończył rok, rodzina przeniosła się do zamku w Eskilstunie. Choć sam nie mógł nic pamiętać z czasów Gripsholmu, to jednak strach i niepokój matki związane z ryzykiem wydania jej rosyjskiemu carowi mogły wpłynąć na dziecko. Ojciec też nie emanował spokojem i harmonią. Przeciwnie, zawsze był bojaźliwy, labilny i przerażony wiszącą nad nim karą śmierci."
Henryk Wisner znajduje jednak dobre strony tej sytuacji. Twierdzi, że pobyt w niewoli Zygmunt "mógł zaliczyć do okresów szczęśliwych, bo zawdzięczał mu stałą bliskość matki, której na dworze panującego zapewne by nie zaznał. W dodatku, bliskość tym serdeczniejszą, że mogła być dla Katarzyny także formą ucieczki przed uczuciem rozpaczy." Zostawiając na boku te spekulacje o stanie psychicznym Zygmunta jako dziecka, warto dodać, że obaj autorzy podkreślają znaczenie, jakie ojciec Zygmunta, Jan, po objęciu tronu szwedzkiego przywiązywał do "wychowywania Zygmunta w nadziei obu królestw". Lindqvist pisze, że Katarzyna Jagiellonka rozmawiała z Zygmuntem po polsku, a ponadto na dworze pojawił się jezuita, który z Zygmuntem "szlifował polski". Jan chciał wychowywać Zygmunta w duchu zarówno luteranizmu jak i katolicyzmu, ale Zygmunt już jako nastolatek wybrał katolicyzm. Jako szwedzki następca tronu Zygmunt musiał wbrew swej woli uczestniczyć w luterańskich nabożeństwach. W wieku 12 lat "zaczął się przeciw temu buntować, więc ojciec wymuszał na nim posłuszeństwo. Zygmunt się opierał, co doprowadziło do awantur, a te kończyły się policzkowaniem syna przez Jana. W końcu Katarzyna przekonała Zygmunta do kompromisu..." Wisner wspomina o tych awanturach, ale bagatelizuje ich znaczenie. Pisze "doszło do bulwersujących, choć pozostałych bez wpływu na późniejsze stosunki ojca i syna, wydarzeń, w tym do publicznego spoliczkowania, a nawet pobicia chłopca, kiedy ten w roku 1579 odmówił udziału w modlitwach luterańskich (...) Brak konsekwencji w wychowaniu, brutalność, fałsz, tym silniej odczuwany, że męża poparła Katarzyna Jagiellonka (...), wszystko to mogło, a nawet musiało wywołać u chłopca obojętność w sprawach wyznaniowych. Nauczyć dwulicowości lub wzbudzić tym silniejszy związek z wyznaniem uznanym za własne. Zygmunt obronił jednak siebie i swoją pierwszą wiarę."
Lindqvist w takich słowach opisuje młodego Zygmunta: "Nie wykazywał większego zainteresowania studiami. Nie zajmował go też typowo męskie rozrywki jak polowanie, jazda konna, czy fechtunek. Był bladym, cichym młodzieńcem, który nad ćwiczenia fizyczne przedkładał malowanie, albo złotnictwo. Uwielbiał muzykę. Potrafił czytać partytury i grał na wielu instrumentach. W szwedzkich dokumentach źródłowych można przeczytać, że miał piękną, podłużną twarz i wysokie czoło. Cechowało go silne poczucie godności osobistej." Ponieważ Habsburgowie liczyli się z tym, że Zygmunt będzie ich konkurentem podczas polskiej elekcji po śmierci Stefana Batorego, cesarski dyplomata przesłał do Wiednia charakterystykę Zygmunta w której napisał między innymi: "Szwed jest podobno młodzieńcem pobożnym, ale dość cherlawym, o anemicznej cerze i w ogóle o takiej posturze, że lekarze przepowiedzieli mu krótkie życie. Gdy chodzi o rozum, niczego ponoć mu nie brakuje, ale ma skromne doświadczenie i dlatego będzie zależny od innych. Jest nad wyraz bogobojny, chodzi do spowiedzi i przyjmuje komunię co 8 dni".
W sprawie "skromnego doświadczenia", winę można częściowo przypisać królowi Janowi Wazie, który synowi nigdy nie wyznaczył dzielnicy do rządzenia, ani oddziału wojska, którym mógłby dowodzić. Zygmunt był co prawda młody, ale zdarzało się, że inni potencjalni władcy zaczynali aktywność administracyjną czy militarną jeszcze wcześniej. Co do łowów i igrzysk rycerskich, Wisner przeciwnie niż Lindqvist twierdzi, że Zygmunt je lubił. Żaden z autorów nie uważa Zygmunta III za wybitnego wodza. Wisner podkreśla jednak odwagę Zygmunta III podczas bitwy z rokoszanami Zebrzydowskiego pod Guzowem: "Odniesione zwycięstwo król w znacznym stopniu zawdzięczał sobie. Gdy bowiem chorągwie rokoszowe lewego skrzydła, którymi dowodził Janusz Radziwiłł, przełamały stojące naprzeciw oddziały Jana Karola Chodkiewicza i zagroziły stanowisku Zygmunta, ten, mimo próśb otoczenia, odmówił wycofania się. W rezultacie swoją postawą powstrzymał pierzchających. " Atak Radziwiłła został powstrzymany przez królewską piechotę. Warto dodać, że do zwycięstwa przyczynił także atak polskich wojsk kwarcianych dowodzonych przez Stanisława Żółkiewskiego na prawe skrzydło rokoszan. Lindqvist błędnie przypisuje zasługę zwycięstwa pod Guzowem Janowi Karolowi Chodkiewiczowi.
Lindqvist nie idzie tak daleko jak Wisner w przedstawianiu króla jako tolerancyjnego i przychylnego w stosunku do protestantów. Podkreśla, jak zmieniła się sytuacja na dworze Zygmunta po jego ślubie z Konstancją Habsburżanką w 1605 roku. Pisze o królowej Konstancji: "Brała udział w 2-4 nabożeństwach każdego dnia. W każdym jej pokoju wisiały symbole i obrazy religijne. Usunęła z dworu luteranów i kazała surowo karać za bluźnierstwa. Protestantów i dysydentów, którzy zachowywali się prowokacyjnie, lub demonstrowali przeciw katolicyzmowi, skazywała na tortury i brutalne egzekucje. Zaledwie kilka lat wcześniej tego rodzaju czyny karano reprymendą i co najwyżej ostracyzmem. " Nie wiem czy słowo "skazywała" nie jest błędem tłumacza, bo Wisner wspomina o dwóch "niekatolikach", których skazanie na śmierć w 1611 roku "trzeba przypisać" Konstancji.
W powyższym fragmencie Lindqvist przedstawia króla prawie jak pantoflarza, któremu królowa dyktowała zasady, które mają panować na jego dworze. Ja sugerowałbym raczej, że Zygmunt dojrzał i wybrał opcję, której chciał być wierny, zdając sobie sprawę, że toczy się w Europie wojna, podczas której nikt nie bierze jeńców. Przyspieszone zdobywanie doświadczenia Zygmunt zawdzięczał Szwedom, którzy zbuntowani przez jego stryja, księcia Karola Sudermańskiego, wspieranego przez Holendrów i Anglików, odebrali mu odziedziczone królestwo. Warto zwrócić uwagę na zapewne nieprzypadkową zbieżność dwóch wydarzeń. Skandalu dyplomatycznego z udziałem posła Zygmunta III do królowej Anglii Elżbiety I, Pawła Działyńskiego, o którym pisał kiedyś w Szkole Nwigatorów Betacool i późniejszego przebiegu wydarzeń podczas wyprawy Zygmunta do Szwecji w 1598 r.
https://betacool.szkolanawigatorow.pl/krol-krolowa-posa-mowadzieje-pewnego-dyplomatycznego-skandalu
Paweł Działyński, postawił królowej Elżbiecie ulitimatum, co dla Anglików było rzeczą niespotykaną. Straszył użyciem szwedzkiej floty, jeszcze wówczas podległej Zygmuntowi. Betacool pisał, że do Polski posłano nowego angielskiego ambasadora, żeby załagodzić sytuację, ale sądzę, że nie tylko. Anglicy zapewne zaczęli się starać, żeby polscy posłowie już nigdy nie straszyli ich szwedzką flotą.
Sądzę, że Anglia, głównie za pośrednictwem Holendrów, zaczęła wpływać na sytuację w Szwecji. Zygmunt zapewne zdawał sobie z tego sprawę, bo jak pisze Lindqvist, kiedy król wyruszał na czele wojska do Szwecji w celu odzyskania faktycznej władzy nad tym krajem "zatrzymano w portach Pomorza pewną liczbę angielskich i holenderskich okrętów, które miały teraz zostać wykorzystane jako statki transportowe."
Henryk Wisner poświęca w swojej książce bardzo niewiele miejsca kampanii toczonej w Szwecji między Zygmuntem a Karolem Sudermańskim w 1598 roku. Tymczasem, być może nie były to bitwy bardzo krwawe, ale w rezultacie zadecydowały o dalszych losach Szwecji i Rzeczypospolitej. Lindqvist twierdzi nawet, że bitwa pod Stångebro w 1598 r. była ostatnią prawdziwą bitwą toczoną na ziemi szwedzkiej, jeśli nie bierzemy pod uwagę Skanii, która wtedy była jeszcze dzielnicą Danii. Wisner myli nazwy szwedzkich miejscowości, twierdząc, że do pierwszej bitwy Zygmunta z Karolem doszło 18 września 1598 właśnie pod Stångebro. Tymczasem tego dnia Zygmunt pokonał Karola pod Stegeborgiem. Wisner określa tę bitwę jako "przypadkowe, bez większego znaczenia starcie." Także Lindqvist określa starcie mianem "niewielkiej potyczki". Tymczasem być może już wtedy rozstrzygnęły się losy korony szwedzkiej Zygmunta.
Zygmunt miał poważny problem, bo Karol odcinał jego armię od zaopatrzenia. Pod Stegeborgiem stanęło 4 tys. żołnierzy króla i 7100 rebeliantów. Polska kawaleria przełamała szeregi żołnierzy Karola powodując paniczny odwrót i zadając straty szacowane na ok. 300 ludzi. W warunkach szwedzkich nie były to wcale takie małe straty. Armia Zygmunta straciła 30-40 ludzi. Zygmunt nie pozwolił ścigać rebeliantów, co miało dla niego fatalne skutki. Wysłał do Karola kolejne poselstwo z propozycją pogodzenia się. Osobą, która przeciwstawiała się ściganiu wojsk Karola był Goran (Joran) Posse, jeden z najważniejszych szwedzkich doradców Zygmunta. Rozpaczał, że po obu stronach zginęli poddani Zygmunta i przekonał króla do przerwania działań. Czy może zaskakiwać, że Posse był jedynym z głównych doradców Zygmunta, który po dostaniu się do niewoli Karola Sudermańskiego nie został zgładzony? I że został przez Karola przyjęty do służby? Bitwa pod Stångebro, która zakończyła się decydującą porażką Zygmunta kosztującą go utratę tronu szwedzkiego (głównie z powodu zdrady części Szwedów) była opisywana w notce Pink Panther:
Na podstawie opisu sytuacji po bitwie przedstawionego przez Lindqvista można by mieć żal do króla, że wydał psychopatycznemu stryjowi Karolowi swoich szwedzkich doradców. Zygmunt znał przecież dobrze krwawe metody walki politycznej w Szwecji. Ale Lindqvist nie wspomniał, że Zygmunt nie miał wyjścia. Przedstawiciele Karola Sudermańskiego grozili, że tłum zrewoltowanych szwedzkich chłopów dopadnie doradców, co mogłoby zakończyć się tylko brutalnym linczem. Karol obiecywał, że życiu i majątkowi wydanych mu arystokratów nie stanie się nic złego. Oczywiście było to kłamstwo. Informacje o ich kaźni można znaleźć we wspomnianej powyżej notce Pink Panther.
Lindqvist pisze, że Szwedom nie podobało się, gdy podczas pobytów króla Zygmunta w Szwecji odprawiano katolickie nabożeństwa, a katoliccy duchowni prowadzili działalność misjonarską. Ale to raczej u Lindqvista niż u Wisnera można znaleźć fakty niezgodne z popularną narracją, że protestantyzm oznaczał postęp, a katolicyzm zacofanie. Lindqvist pisze, że "Mikołaj Kopernik bez ryzyka spalenia na stosie mógł już w 1543 roku udowodnić, że Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie. Żaden szwedzki naukowiec nie odważył się tego powiedzieć do 1690 roku. To nie w Polsce, tylko w Szwecji płonęły stosy, na których palono czarownice." Walka z Kościołem katolickim sprawiła, że w Szwecji brakowało wykształconych ludzi. Lindqvist pisze: "Kiedy Jan III zachorował, nie było w Szwecji ani jednego lekarza z dyplomem uniwersyteckim. Ostatni, Niemiec o nazwisku Bartholdus Osopaleus nazywany medykiem miejskim sam zaniemógł. (...) Było tylko kilku balwierzy - chirurgów, aptekarze i fińscy znachorzy."
Nie mogę się powstrzymać od zacytowania jeszcze jednego fragmentu książki Lindqvista opisującego czasy, kiedy Zygmunt był jeszcze de facto królem Szwecji, ale Karol Sudermański, korzystając z obecności władcy w Rzeczypospolitej, protestantyzował co się dało, likwidując między innymi ostatnie zgromadzenia zakonne w Szwecji. Luterański arcybiskup Abraham Angermannus wędrował wtedy po Szwecji aby "wymierzać sprawiedliwość".
"Arcybiskup podróżował z pastorami i sędziami z diecezji oraz kilkoma krzepkimi scholastici, to znaczy postawnymi studentami uzbrojonymi w cebry i rózgi. Namiestnicy i wojskowi pilnowali, żeby mieszkańcy parafii stawili się w kościele, gdzie czekał arcybiskup. Miejscowy proboszcz przekazywał listę grzeszników, którym niezwłocznie, po wyjściu z kościoła wymierzano karę. Za grzeszników i przestępców uznano na przykład tych, którzy nie dawali posłuchu rodzicom i zwierzchnikom, uprawiali cudzołóstwo lub nierząd, kłamali, przeklinali, nie przestrzegali szabasu i tak dalej. Za każde przestępstwo arcybiskup zarządzał pewną liczbę uderzeń batem i wylanie określonej liczby wiader z lodowatą wodą na głowę. Kary wymierzali krzepcy studenci na oczach wszystkich zgromadzonych. Kobieta, która - jak twierdzono - była pijaczką i rozpustnicą, a ponadto wzywała imienia Boga nadaremnie otrzymała 30 batów i trzy cebry lodowatej wody na głowę. Mężatka, która od dawna nie pojawiała się w kościele, bo mieszkała bardzo daleko, została ukarana 20 uderzeniami rózgą. (...) Dwustu narzeczonym żyjącym razem bez ślubu, natychmiast udzielono ślubu, mimo protestów zgłaszanych w kilku przypadkach. Pary, które chciały się rozstać i rozejść, ponownie łączono, używając jako argumentu batów. Mężczyzna, który absolutnie nie chciał się ożenić z kłótliwą kobietą, mimo, że z nią mieszkał, zmienił zdanie po 25 uderzeniach."
W cieniu tych spektakularnych form wymierzania sprawiedliwości pozostawała sponsorowana przez handlowe gangi niderlandzkie i angielskie działalność gospodarcza pod auspicjami Karola Sudermańskiego. " W pierwszym założonym przez niego mieście Göteborgu na wyspie Hisingen mieszkali na początku jedynie niderlandzcy imigranci. (...) Zamysł był taki, żeby stamtąd poprowadzić handel na zachód, z pominięciem duńskich ceł i kaprów podczas przeprawy przez cieśninę (...). Za Karola na poważnie rozwinęło się w kraju górnictwo. Sprowadził zagranicznych rzemieślników i ekspertów, Walończyków z dzisiejszej Belgii. Najbardziej znani to Willem de Besche i jego bracia oraz Luis de Geer, którzy zbudowali podwaliny prawdziwie eksportowych gałęzi przemysłu Szwecji - produkcji armat oraz wydobycia żelaza i rud metali. "
Fundusze uzyskane dzięki tym przedsięwzięciom gospodarczym pomogły unowocześnić szwedzką armię. Armię nastawioną na podboje. Moim zdaniem zbyt duże znaczenie przypisuje się sporowi polsko-szwedzkiemu o Estonię. Zarzuca się Polakom, że niepotrzebnie się tej Estonii domagali od Zygmunta i Szwedów. Konflikt o Estonię miał zdaniem niektórych doprowadzić do ponad stu lat wojen ze Szwecją. Tymczasem armia szwedzka nastawiona na podbój nie miała zamiaru zatrzymywać się po zajęciu Estonii i chciała zdobyć całe południowe wybrzeże Bałtyku łącznie z Gdańskiem. Znalazłby się z pewnością inny pretekst do wojny niż Estonia. Sytuacja była trudna dla Rzeczypospolitej - Szwedzi mogli liczyć na wsparcie części Niemców mieszkających w Inflantach i Prusach. Śmiem wątpić, czy nawet król z talentem i doświadczeniem dowódczym byłby w stanie zatrzymać Szwedów. A tym bardziej nie byłby tego w stanie zrobić taki mało zdolny dowódca jak Maksymilian Habsburg.
W dyskusji pod jedną z notek Pink Panther na temat Zygmunta III pojawiła się sugestia, że może lepiej było wybrać na króla w 1587 roku Maksymiliana Habsburga. Myślę, że skutki tego byłyby opłakane. Lindqvist przypomina, że arcyksiążę Maksymilian, popierany przez rodzinę Zborowskich i biskupa wileńskiego Jerzego Radziwiłła (przekupionych przez cesarza Rudolfa) był wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego. Wybór Maksymiliana mógł w tej sytuacji oznaczać odepchnięcie Rzeczypospolitej od Bałtyku. Był to pomysł równie fatalny jak wzmiankowany przez Lindqvista pomysł części szlachty, by wybrać na króla chana tatarskiego: "Zwolennicy chana uważali, że skończą się wojny, a Polska zyska bezpłatną armię".
Lindvist pisze dużo dobrego o Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale zgrzytem jest dla mnie jego opinia o szwedzkich podbojach w XVII wieku. Pisze mianowicie, że "Gustaw II Adolf i jego siostrzeniec Karol X Gustaw byli królami nastawionymi na podboje, ale bez nich prawdopodobnie dzisiejsza Szwecja wcale by nie istniała, ponieważ nic nie jest nikomu dane z góry." Sądzę, że Szwecja i tak by istniała, gdyby Gustaw Adolf i Karol Gustaw w ogóle się nie urodzili. Pomijam już bardzo korzystne pod względem obronnym położenie geograficzne Szwecji. Duńczycy nie byli w stanie opanować rozległych i obdarzonych surowym klimatem obszarów Szwecji. Moskale nawet nie próbowali. Teza Lindqvista jest fałszywa, bo wielu małym narodom podarowano w XIX i XX wieku tak zwaną niepodległość, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek dokonywały rzezi, rabunków i gwałtów na sąsiednich narodach. To podarowanie niepodległości nastąpiło, bo było w interesie mocarstw i gangów gospodarczych. Tymczasem taka na przykład Republika Wenecka upadła definitywnie, pomimo dokonywanych w swoim czasie skutecznych podbojów. Dlatego nie kupuję tej mocno darwinistycznej tezy Lindqvista, że żeby istnieć, trzeba najeżdżać innych. Za to przyznaję rację Szwedowi, że Polacy niewystarczająco docenili Zygmunta III Wazę. Lindqvist kończy fragment swojej książki poświęcony Zygmuntowi tak:
"Zasiadał na polskim tronie 44 lata, 4 miesiące i 5 dni. Choć był jednym z najdłużej panujących w polskiej historii i zrobił wszystko, co do niego należało, jego imieniem nazwano kilka nie znaczących ulic. Nie ma okrętów jego imienia, ani pułków czy brygad, szkół albo instytutów. Na placu Zamkowym w Warszawie znajduje się kolumna (...). Jest to jednak bardziej symbol Warszawy niż hołd dla króla."
tagi: rzeczpospolita szwecja wazowie habsburgowie zygmunt iii waza
|
zw |
19 grudnia 2024 19:22 |
Komentarze:
![]() |
Matka-Scypiona @zw |
19 grudnia 2024 20:44 |
Bardzo ciekawa synteza. Wielki plus!
|
zw @Matka-Scypiona 19 grudnia 2024 20:44 |
19 grudnia 2024 20:50 |
Dziękuję i polecam się na przyszłość :)
![]() |
Alfatool @zw |
19 grudnia 2024 21:13 |
Bardzo ciekawa analiza i ogrom pracy, za którą należą się podziękowania. Miło, że przydał się i mój starszy tekst.
Szkoda, że osobiste zawirowania nie pozwalają mi (mam nadzieję tylko chwilowo) na nowe teksty i bardziej merytoryczne komentowanie.
Raz jeszcze dzięki. Wiem ile czasu trzeba poświęcić na same przygotowania do tak wyczerpującego tekstu.
|
zw @Alfatool 19 grudnia 2024 21:13 |
19 grudnia 2024 21:38 |
Znalezienie tekstu o Działyńskim trochę zmieniło moje plany co do kształtu całości notki. Szkoła Nawigatorów pomaga dostrzec wydarzenia pozornie odległe, które mogą jednak być powiązane. Poselstwo Działyńskiego zaraz skojarzyło mi się z przeczytaną u Lindqvista uwagą o konfiskacie statków angielskich i holenderskich.
Dziękuję i życzę wszystkiego dobrego!
![]() |
Paris @zw |
20 grudnia 2024 08:44 |
Wspanialy wpis !!!
Wlasnie czytam sp. Jacka Drobnego ,,historie kradziezy wehikulu niesmiertelnosci,,... az nie moge uwierzyc jak z katolicyzmem walczono i walczy sie do dzisiaj w takiej Anglii czy Szwecji,... zeby bylo ZERO zasad, praw czy regul.
Nasuwa mi sie cala masa skojarzen czy roznych ,,ljeza,,... dzieki za ten wpis i pozostalych ww. Autorow z SN.
Naprawde DOBRA ROBOTA.
|
zw @Paris 20 grudnia 2024 08:44 |
20 grudnia 2024 10:30 |
W Anglii i Szwecji walczy się dzisiaj w ogóle z chrześcijaństwem. Widziałem film na YouTube, pokazujący jak angielska policjantka, z wyglądu Hinduska, przyczepiła się do kobiety, która po cichu modliła się na ulicy. Za to muzułmanie mogą więcej, mogą nawet sprzeciwiać się dyktaturze LGBT. Muzułmański kapitan jednej z angielskich drużyn piłkarskich odmówił noszenia tęczowej opaski i nawet go nie ukarano...
![]() |
pink-panther @zw |
22 grudnia 2024 11:11 |
Bardzo cenna notka. Solidna analiza propagandy antyzygmuntowskiej , aktualnej w "głównym nurcie" jeszcze dzisiaj. I wielkie dzięki za przypomnienie mojej notki :))))
Pamiętam, jak wiele wysiłku poświęcano w PRL i III RP na propagowanie protestanckiej siostry króla Anny Wazówny. Próbuje się tworzyć teorie o rzekomych prześladowaniach tej niewiasty, która z tajemniczych powodów mimo żarliwiej wiary protestanckiej nie chciała pozostawać w protestanckiej Szwecji (dokąd udała się w 1589 r. z Polski) i powróciła do tejże przebrzydłej i nietolerancyjnej Polski w 1592 r., gdzie od brata dostała starostwo w Brodnicy, gdzie żyła na wysokiej stopie do śmierci w 1622 r. Autorzy hasła mają pretensję, że nie pochowano jej na Wawelu:)))
Niezależnie od tych wszystkich usiłowań pomniejszania postaci Zygmunta III Jagiellona-Wazy - kolumna Zygmunta stoi w Warszawie mimo wszelkich wichrów dziejowych.
Pozdrowienia i pogodnych, zdrowych Świąt Bożego Narodzenia 2024 r.
|
zw @pink-panther 22 grudnia 2024 11:11 |
22 grudnia 2024 12:06 |
Ja również życzę Pani spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia i dziękuję za miłe słowa.
Anna Wazówna przebudowała też zamek w Golubiu, jest tam często wspominana przez zamkowych przewodników, którzy nie wspominają o rzekomym prześladowaniu :) Nie pochowano jej na Wawelu, ale miała godny pochówek w protestanckim wówczas kościele w Toruniu.
![]() |
MZ @zw 22 grudnia 2024 12:06 |
22 grudnia 2024 13:31 |
Dziekuję i pozdrawiam z okazji Świąt Bożego Narodzenia...
|
zw @MZ 22 grudnia 2024 13:31 |
22 grudnia 2024 13:56 |
Nawzajem, wszystkiego dobrego na Święta i w Nowym Roku:)
![]() |
Paris @pink-panther 22 grudnia 2024 11:11 |
22 grudnia 2024 14:25 |
No, jeszcze tego,...
... by brakowalo, zeby heretyczka lezala na Wawelu !!!
Niech sie ciesza, ze choc starostwo jej dal i mogla ,,se dobrze pozyc,,... bo w tej detej Szwecji to nie wiadomo jak by swoj zywot skonczyla.
![]() |
saturn-9 @zw |
22 grudnia 2024 15:51 |
Przyklasnąłem, gdy w tekście wypłyneły hieroglify [często-gęsto praktykowane].
Stolica Apostolska ostatecznie przyznała 40 tysięcy guldenów na wojnę Rzeczypospolitej z Turcją (choć pieniądze dotarły już po wojnie).
Czy ta suma to fakt, czy inwencja postfaktyczna? W Watykanie operowano kabałą, ale ta suma w te czasy to dużo czy mało?
4+ZER4 to stupor odniesień, gdzie w konflikcie zbrojnym krew ma na ołtarz pewien spływać. Docelowym odniesieniem jest JEDEN+ZER6.
... i przyjmuje komunię co 8 dni ...
Wertykalność odniesienia OSIEM !
Pod Stegeborgiem stanęło 4 tys. żołnierzy króla i 7100 rebeliantów. Polska kawaleria przełamała szeregi żołnierzy Karola powodując paniczny odwrót i zadając straty szacowane na ok. 300 ludzi. W warunkach szwedzkich nie były to wcale takie małe straty. Armia Zygmunta straciła 30-40 ludzi.
4+ZER3 = [czwórkami do nieba szli] żołnierz na wojnie to ofiarny byczek na ołtarz, takie jest prawo, bowiem arytmologicznie rozpisując 4 = 10.
7100 jaka precyzja! Precyzja ze stajni fartuszkowej? Kto takie dane, z epoki (?), w historiografii pierwszy wylansował?
Tych około TRZYSTU [Termopile ?] no i 30-40 ... potęga opowieści...
|
zw @saturn-9 22 grudnia 2024 15:51 |
22 grudnia 2024 16:54 |
Kwota 40 tys. jest wzięta z książki prof. Henryka Wisnera, kawalera Orderu Księcia Giedymina IV klasy. Niestety nie informuje jakie wydatki wojskowe można było sfinansować dzięki niej. Dane dotyczące bitwy pod Stegeborgiem pochodzą z fartuszkowej Wikipedii:)
![]() |
saturn-9 @zw 22 grudnia 2024 16:54 |
24 grudnia 2024 10:50 |
Znaczy dane lansowane przez pracowite pszczoły a pszczoły w rzeczy samej z jednego roju?
Prof. wrzucił jakiś przypis pruski [namiar na dzieło i stronę] czy wypchał się anglosaskim podejściem [lista konsultowanych dzieł]?
Odnośnie "4 i ZERwielu" może coś wrzucę za dni kilka.
Zdrowych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.
|
zw @saturn-9 24 grudnia 2024 10:50 |
24 grudnia 2024 13:36 |
Choć w książce profesora są przypisy, przy kwocie 40 tys. akurat przypisu nie ma. Za to w polskiej Wikipedii w haśle o Grzegorzu XV mamy inne postawienie sprawy. Ale cyfry 4 nie zabrakło. Nie ma tam mowy o jednorazowym przekazaniu 40 tys. guldenów tylko o tym, że papież "wspierał króla polskiego Zygmunta III Wazę w walce z Turkami wysyłając 4000 skudów miesięcznie na utrzymanie wojska". W tym przypadku wrzucono przypis pruski - Leksykon papieży, Rudolf Fischer-Wollpert.
Pogodnych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @zw |
24 grudnia 2024 15:27 |
Ciekawa notka!
Zadziwiająco dużo "udało się" obu historykom zmieścić tyle wad w jednym i to słabym człowieku, który rządził 44 lata!
Rodzi się, w związku z tym, pytanie ile są warte pozostałe słowa użyte przez tych ludzi w ich książkach.
Wichry niemalże"namiętności" targały historykami piszącymi po IIWŚ historię Gdańska. Cytuję:
Zatargi Gdańska z Zygmuntem III Wazą na tle religijnym
Wychowany przez jezuitów władca polski był może nie tak fanatycznym, jak dawniej przypuszczano, jednak gorliwym, szczerym katolikiem.
W ten sposób spór miasta z biskupem w pewnej mierze stawał się sporem miasta z królem, sporem dość charakterystycznym, albowiem z jednej strony rzucał on jasne światło na fanatyzm religijny króla, z drugiej zaś pokazywał całą słabość władzy państwowej wobec możnego miasta.
Podczas pobytu króla w Szwecji Gdańsk starał się uzyskać potwierdzenie swych praw do kościoła, jednak bez rezultatu.
Król oświadczył posłom miejskim, że w sprawie tej zajmie stanowisko po powrocie, a gdy to nastąpiło, interpelowany przez Radę Miejską podkanclerzy Tarnowski oświadczył w imieniu króla, że sprawa sądowa, na którą mieszczanie otrzymali pozew, musi iść swoim torem.
17 grudnia 1594 r. wyszedł dekret sądu asesorskiego wzywający miasto, by oddało biskupowi kościół N.P. Marii pod karą 100 000 zł polskich. Gdy jednakże oficjał biskupa Miloniusz przedstawił ten dekret 19 stycznia 1595 r. gdańszczanom, ci oświadczyli, że apelują w tej sprawie do sejmu.
11 lutego miasto pozwało biskupa na sąd sejmowy oskarżając go, że narusza pokój religijny gwarantowany przez konfederację warszawską.
Gdy chodziło o obronę praw miejskich, Gdańsk w większości wypadków występował solidarnie wobec władz Rzeczypospolitej. O to solidarne stanowisko rozbijały się wszelkie wysiłki gorliwego katolika, Zygmunta III Wazy i hierarchii kościelnej.
Taki "strasznie straszny" był król Zygmunt III Wazy - "pełen wad", a zwłaszcza nietolerancji!
|
zw @Andrzej-z-Gdanska 24 grudnia 2024 15:27 |
24 grudnia 2024 21:05 |
Relacje Zygmunta z Gdańskiem nie były takie złe, skoro tuż po przybyciu do Polski w 1587 roku Zygmunt uzyskał pożyczkę od miasta. Kiedy w 1593 r. Zygmunt wybierał się na koronację do Szwecji, Gdańsk, podobnie jak Kraków, Toruń i Elbląg obiecywał dochować wierności królowi podczas jego nieobecności w Rzplitej. Zygmunt przed wypłynięciem w kierunku Szwecji spędził prawie miesiąc w Gdańsku. Mimo zatargów na tle religijnym z lat 1594-5, w 1598 po powrocie z nieudanej wyprawy do Szwecji znowu przebywał w Gdańsku. Gdańsk zajmował ważne miejsce w planach Zygmunta podczas wojen ze Szwecją, ale Rzeczpospolita i Gdańsk były zbyt słabe, żeby odzyskać dla Zygmunta tron szwedzki. Henryk Wisner twierdzi, że Zygmunt lubił Gdańsk.
Dla Hermana Lindqvista Gdańsk to przede wszystkim miejsce pobytu szwedzkich wygnańców, opozycjonistów wobec rządów luterańskich Wazów. Oraz uciekających przed prześladowaniami dostojników katolickich, księży i zakonników. Schroniły się w Gdańsku między innymi cztery brygidki z zamkniętego przez Karola Sudermańskiego klasztoru w miejscowości Vadstena.
Dziękuję za miłe słowa i komentarz. Zdrowych i Radosnych Świąt!
![]() |
Magazynier @zw |
10 stycznia 2025 18:38 |
Dopiero teraz znalazłem czas żeby to przeczytać. Dzięki za bardzo ważne porónanie. Nie brałem pod uwagę roli Anglików w wojnie zygmuntowsko-sudermańskiej. Chyba dlatego, że założyłem, że Elżbieta zainteresowała się Zygmuntem dopiero po poselstwie Działyńskiego. Ale niekoniecznie dopiero wtedy. Zasugerowałem się portretem Zygmunta u Paytona.
|
zw @Magazynier 10 stycznia 2025 18:38 |
10 stycznia 2025 22:10 |
Anglicy dość dobrze udawali nie zainteresowanych wewnętrznymi sprawami unii polsko-szwedzkiej. Ale Mierzwa w jednym ze swoich artykułów pisze, że angielski poseł George Carew, który przybył do Rzplitej w 1598 "z powodu wyjazdu króla Zygmunta...do Szwecji zmuszony był do ... udania się do Szwecji za królem". Carew mógł wtedy odegrać jakąś rolę nie związaną z oficjalnym celem jego misji, czyli wsparciem angielskich kupców chcących handlować w Gdańsku i Elblągu. Mierzwa nie pisze, czy Carew uzyskał audiencję u Zygmunta - w Londynie w 1598 krążyła pogłoska, że nie uzyskał. Ale po powrocie do Anglii posła, w 1599, Elżbieta mianowała go szefem kancelarii. Czyli uznała jego misję za udaną. W przeciwieństwie do misji Cecila juniora do Francji, któremu w 1598 nie udało się zapobiec zawarciu pokoju między Francją a Hiszpanią . W tym samym roku, co ciekawe, wyrzucono na mocy dekretu Elżbiety ze Steel-Yard w Londynie kupców hanzeatyckich. I odnowiono sojusz angielsko-holenderski, mimo, że Elżbieta bardzo złościła się na holenderskich wysłanników. Ale nie miała zbyt mocnych argumentów, bo w Irlandii sukcesy odnosili rebelianci, a hiszpańskie okręty bezkarnie pływały po Kanale LM...
![]() |
Magazynier @zw 10 stycznia 2025 22:10 |
11 stycznia 2025 17:15 |
Carew sporządził raport po łacinie o szwedzkiej kampanii Zygmunta. Bardzo blisko dodszedł do Zygmunta ale w Szwecji.Tam było łatwiej. Był poprostu wywiadowcą nieczcigodnym tak jak Peyton. Był podobno katolikiem. Urzędy rozdawano za zasługi ale sama ranga urzędu nie zależała od zasługi, ale od koneksji. Peyton miał większą zasługę, ale został tylko MP portowego miasta.
|
zw @Magazynier 11 stycznia 2025 17:15 |
11 stycznia 2025 21:53 |
Rzeczywiście. Carew dotarł do Zygmunta pod Stegeborgiem, czyli tam, gdzie moim zdaniem wszystko się rozstrzygnęło. Czy Peyton miał większą zasługę to kwestia dyskusyjna. Zwłaszcza, że nie wiadomo, czy Carew pod Stegeborgiem ograniczył się do działań dyplomatycznych i zapamiętywania różnych szczegółów. Może postanowił nie tylko opisywać świat, ale także go zmieniać?
Wielu angielskich arystokratów wyznawało w ukryciu wiarę katolicką, ale ciekawi mnie, skąd pochodzi informacja, że Carew był katolikiem? Pobieżny przegląd notek biograficznych nie dał mi żadnego punktu zaczepienia...