-

zw

Giordano Bruno w labiryncie weneckich luster (2)

Z dyskusji pod poprzednią notką wynika, że wizja Giordano Bruno jako agenta angielskiego jest głęboko zakorzeniona. Choć po udowodnieniu przez historyków, że nie był on informatorem o pseudonimie Henry Fagot argumentów na rzecz tego poglądu jest znacznie mniej. Przyjmijmy jednak, że Bruno rzeczywiście był agentem angielskiego wywiadu kierowanego przez Walsinghama. Wyszydzony w Oksfordzie, zlekceważony przez królową Elżbietę i zastraszony przez zbirów w Londynie jednak uległ i zdradził swoich francuskich protektorów i dobroczyńców. Jaką funkcję mógłby mu zlecić angielski wywiad? Z dalszych losów Bruno wynikałoby, że jego celem byłyby działania na terenie protestanckich uniwersytetów w Niemczech. Bo większość czasu po wyjeździe z Londynu a przed pojmaniem przez inkwizycję, Bruno spędził właśnie w Niemczech.

Co prawda o przepływ informacji między dwoma ośrodkami herezji – londyńskim i wittenberskim dbał zapewne inny Włoch, słynny, bardzo hołubiony przez Anglików prawnik Alberico Gentili, który kursował między Niemcami a Londynem. No ale przypuśćmy, że Walsingham chciał mieć kogoś w niemieckich ośrodkach protestanckich na stałe. Pojawia się pytanie, dlaczego w takim razie nie wysłał tam zdeklarowanego heretyka, których w Anglii nie brakowało, tylko tak dziwnego człowieka jak Bruno. Nie musiałby to być koniecznie luteranin, nawet kalwin miałby tam większe szanse powodzenia. Bruno starał się o posadę na protestanckiej uczelni w Marburgu. Ale podał w swoim „CV”, że jest doktorem teologii katolickiej, co zamknęło mu drogę do podjęcia pracy. Ktoś może powiedzieć, że zrobił to celowo, żeby przenieść się gdzie indziej. Ja myślę, że był to przejaw oderwania od rzeczywistości Bruno, która ostatecznie doprowadziła go do życiowej porażki i śmierci na stosie. Można oczywiście stwierdzić, że i Walsingham mógł popełniać błędy i wysłał niewłaściwego człowieka. Umiejętność przystosowania się do otoczenia jest ważna dla szpiega, ale historia pobytów Bruno w różnych miejscach pokazuje, że jednak był on tej umiejętności pozbawiony. Choć bardzo się starał podlizać każdemu ewentualnemu protektorowi.

Przykładem jego wazeliniarstwa jest tekst z czasu, kiedy wreszcie dostał upragnioną posadę w Wittenberdze i utrzymał się na niej przez ponad rok. Był tym faktem zachwycony i wystawił laurkę dla tamtejszej uczelni:

"Pod adresem tego uniwersytetu, czołowego w rozległych, czcigodnych i potężnych Niemczech powinno się głosić największe pochwały. W którym z gościnnością umożliwia się wolny wstęp i pobyt nie tylko dla studentów. ale także, zgodnie ze zdolnościami, dla profesorów z całej Europy. [...] Z pewnością, w moim przypadku, przyjęliście mnie od początku z taką gościnnością i z dobrą wolą włączyliście mnie do grona przyjaciół i kolegów. Może wydarzyć się cokolwiek, ale nie to, że będę się czuł obcym w waszym domu. Przyjęliście mnie, zaakceptowaliście mnie i traktowaliście mnie z uprzejmością aż do dnia dzisiejszego. Mnie, człowieka, który nie cieszył się początkowo w waszym gronie reputacją z powodu sławy czy wartości, człowieka uciekającego przed wojnami domowymi we Francji, człowieka nie wspieranego przez rekomendację jakiegokolwiek władcy, człowieka pozbawionego jakichkolwiek zewnętrznych oznak władzy [...] "

W dalszym ciągu wywodu Bruno nazwał Wittenbergę niemieckimi Atenami i stwierdził, że to jest właśnie wzorcowy uniwersytet. Sielanka nie trwała jednak długo. Bruno związał się w Wittenberdze z frakcją luterańską i kiedy do głosu na uczelni doszli kalwini - stracił pracę. Fiaskiem zakończył się wyjazd do Pragi - cesarz Rudolf nie chciał sponsorować twórczości Bruno. Mimo zadedykowania cesarzowi jednego z dzieł władca dał mu jednorazowo 300 talarów, bez żadnej propozycji. Także na uniwersytecie w Tybindze nie było pracy dla Bruno. Jeszcze gorzej było w Helmstedt - tam wyklęty już przez katolików i kalwinów Bruno dodał jeszcze do swojej kolekcji ekskomunikę luterańską.

Kluczem do wyjaśnienia pobytu Giordano Bruno w Niemczech wydaje mi się osoba Hieronima Beslera, który poznał Bruno w Wittenberdze i w kilku miejscach pełnił rolę jego sekretarza. To był zapewne opiekun Bruno z ramienia jakiejś wyższej instancji, pytanie tylko jakiej. Hieronim Besler był lekarzem, synem znanego norymberskiego teologa luterańskiego Michaela Beslera. O Michaelu Beslerze trudno jest znaleźć jakieś szczegółowe informacje, można za to na ebayu kupić sobie puzzle z jego portretem.

https://www.ebay.com.au/itm/14298056-Jigsaw-Puzzle-500-Pieces-of-Michael-Besler-/193069849159

Michael Besler znał ponoć samego Lutra, był duchownym w Norymberdze, a także przez krótki czas w Szprotawie na Śląsku. Co do samego Hieronima Beslera, sekretarza Giordano Bruno, nie znalazłem informacji o jego kontaktach z Anglią czy Francją, ale lekarz z Norymbergi dość swobodnie poruszał się na terenie Padwy, która jak wiadomo należała wówczas do Republiki Weneckiej.

Wenecjanie byli żywo zainteresowani tym co się dzieje w Niemczech. Tak jak i Anglicy musieli się zabezpieczyć przed ewentualnością, że jakieś lądowe mocarstwo stanie się zbyt wielką potęgą. Przez wiele wieków zagrożeniem dla Wenecji było Królestwo Węgier, które w naturalny sposób dążyło w kierunku Morza Adriatyckiego. Z kolei Wenecjanie chcieli traktować Adriatyk jako swoje morze wewnętrzne. Bez panowania na Adriatyku Wenecja traciła znaczenie. Stąd wielce prawdopodobne jest, że Wenecjanie potajemnie wsparli najazd mongolski na Węgry 1241 r., bardzo prawdopodobne jest też to, że wspierali husytów czeskich. Husyci czescy przecież podminowali także Węgry, przyczyniając się do ich późniejszego upadku (chodzi o znaną nam z drugiego tomu "Baśni jak niedźwiedź" napaść na Górne Węgry pod wodzą Jiskry z Brandysa, który ponoć walczył w weneckiej flocie zanim został wodzem husytów). Jak zauważył Magazynier w komentarzu pod poprzednią notką Wenecjanie potrafili zacierać ślady. Być może dlatego temat „Wenecjanie a husyci” praktycznie nie istnieje. Pisze się tylko o związku husytów z nauką Wiklefa.

Po upadku Węgier głównym zagrożeniem dla Wenecjan było ewentualne urośnięcie w siłę Cesarstwa Niemieckiego i dlatego byli oni gotowi zrobić wiele, by Niemcy osłabić. Nie można oczywiście zapominać, że zagrożeniem dla weneckich interesów ekonomicznych było dążenie Hiszpanii i Portugalii do Indii i na Daleki Wschód, co mogło pozbawić Wenecję oraz świat islamski roli pośrednika w handlu z Indiami i Dalekim Wschodem. Wenecjanie chcieli zachowania status quo i dlatego ich interesy były też sprzeczne z zamierzeniami Stolicy Apostolskiej. Odzyskanie Konstantynopola dla chrześcijan i odebranie muzułmanom Ziemi Świętej mogłyby sprawić, że wenecki pośrednik przestałby być potrzebny. Dlatego przez wiele wieków Wenecjanie faktycznie sabotowali wysiłki krzyżowców i ich następców. Walczyli z Turkami i innymi muzułmanami tylko w ostateczności. Dużo dłuższe było okresy pokoju. Wenecja musiała udawać wierność papieżom, ale faktycznie ciągle torpedowała ich plany. Na forum Szkoły Nawigatorów pisano już wielokrotnie o roli Wenecji w transferze na zachód herezji nazywanej bogomilską czy katarską. Wenecki numer kwartalnika „Szkoła Nawigatorów” pokazuje też związki wenecko-angielskie, to jak wiele koncepcji Anglicy zapożyczyli od Wenecji i jak duża była rola podległego Wenecji uniwersytetu w Padwie w propagowaniu herezji w Anglii. Nie można przeceniać konfliktów między kupcami weneckimi i angielskimi. Mimo rywalizacji ekonomicznej Wenecja i Anglia i tak przeważnie grały w jednej drużynie.  

W Padwie studiowało też wielu Niemców. Można zadać pytanie, czy wystąpienie Lutra nie było pomysłem weneckim na rozbicie Niemiec i skłócenie ich z papieżem. Nawet jeśli odpowiemy na to pytanie negatywnie, to trzeba przyznać, że obecność licznych wyznawców luteranizmu na uniwersytecie w Padwie nie była przypadkiem. To była heretycka armia gotowa do wysłania do Niemiec. Skłócone Niemcy nie były zdolne do ekspansji w kierunku Adriatyku. Wenecjanie, mający silne związki gospodarcze z Niemcami mogli rozbijać ten kraj od wewnątrz przez przedstawicieli herezji luterańskiej. Być może jednym z ludzi Wenecjan był Hieronim Besler, norymberski lekarz, który podróżował po Niemczech wraz z Giordano Bruno.

Do czego byłby potrzebny Wenecjanom Bruno, skoro już tyle razy pisałem, że kiepski był z niego szpieg (jeśli w ogóle nim był)? Nie wiem, czy Wenecjanie nie zastanawiali się nad wykorzystaniem Bruno w charakterze twórcy nowej herezji, która dodatkowo rozbiłaby Niemcy. Bruno, który nigdzie, na żadnym uniwersytecie czy dworze nie mógł znaleźć stabilnego zatrudnienia nagle stał się poczytnym autorem książek. Czytano go w Niemczech i Czechach, jego poglądy poznawali tacy ludzie jak Kepler czy Tycho de Brahe. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem i nie wiem, czy nie zadziałała tu wenecka machina promocyjna. Bo propagowanie herezji Bruno nie było w interesie cesarza ani niemieckich książąt. Bruno dorobił się grona niemieckich zwolenników takich jak Hans von Wansdorf, Gregor Schonfeld czy Johann Heinrich Hainzel. Problemem było tylko to, że nigdzie w Niemczech nie znalazł protektora. W 1591 roku podczas pobytu Bruno we Frankfurcie pojawiła się propozycja niejakiego Giovanniego Francesco Mocenigo, aby Bruno przyjechał na teren Republiki Weneckiej.

Sprowadzenie Giordano Bruno przez Giovanniego Mocenigo do Włoch interpretuje się na ogół na dwa sposoby. Jedni piszą, że ambitny, ale mało zdolny patrycjusz wenecki chciał, aby Bruno podzielił się z nim sekretami, które pozwalają rozwinąć pamięć. Niezadowolony ze skutków nauki u Giordano Bruno Mocenigo, zły, że nieprzydatnego dla siebie filozofa utrzymywał przez tak długo – zadenuncjował go Inkwizycji. Nie przekonuje mnie ta wersja, podobnie jak i druga – że była to pułapka Inkwizycji, a Mocenigo był jej agentem. Gdyby Inkwizycji rzeczywiście zależało na osobie Bruno, to zatrzymanie go nastąpiłoby wcześniej. Tymczasem Bruno poruszał się przez wiele miesięcy swobodnie po terytorium weneckim, na przykład zgłaszając chęć objęcia katedry matematyki na uniwersytecie w Padwie (którą ostatecznie objął Galileusz). W Padwie Giordano Bruno zajął się prywatnym nauczaniem studentów niemieckich (zorganizował to dla niego Hieronim Besler) i dorobił się grona zwolenników. Z Padwy Bruno mógł bez problemów uciec do Niemiec i cała rzekoma „pułapka Inkwizycji” byłaby na nic.

Myślę, że powody sprowadzenia Bruno na terytorium weneckie były inne, niż z te o których się pisze. Mocenigo w Padwie zapewne mógłby znaleźć kilku specjalistów od ćwiczenia pamięci nie gorszych od Bruno. W Wenecji i Padwie przebywali też liczni heretycy, których schwytanie dałoby zajęcie Inkwizycji, nie trzeba było ściągać Bruno aż z Frankfurtu.

Warto zwrócić uwagę na rodzinę, z której wywodził się Giovanni Francesco Mocenigo. To była jedna z najwybitniejszych rodzin weneckich. Wywodziło się z niej bodaj siedmiu dożów, liczni urzędnicy niższego szczebla, biskupi. Myślę, że skoro Mocenigo sprowadził, a następnie uwięził Giordano Bruno to była to sprawa państwowa Republiki Weneckiej.

Jeśli Wenecjanie rozważali wykorzystanie Bruno jako twórcy nowej heretyckiej nauki, którą można by propagować w Niemczech, to byłaby to przede wszystkim akcja przeciwko cesarzowi. Bruno ze swoją manią wielkości z pewnością byłby chętny do odegrania roli proroka nowej wiary. Jak wyglądało międzynarodowe tło ewentualnej akcji "Luter II"?

W weneckim numerze kwartalnika „Szkoła nawigatorów” można przeczytać tekst Ludwika Boratyńskiego o stosunkach handlowych Gdańska z Włochami, a w szczególności z Wenecją. Można się z niego dowiedzieć o kryzysie nieurodzaju, który dotknął całe Włochy w latach 1586-1590. Sprawą pierwszorzędną stało się dla Włoch, a szczególnie dla Wenecji, która na swoim terenie nie dysponowała nadmiarem ziem ornych – zaopatrzenie w żywność. Ludwik Boratyński pisze o tym, jak Wenecjanie nawiązali kontakt z Gdańskiem, aby przywieźć stamtąd polskie zboże. Nie będę oczywiście streszczał tego artykułu, istotne jest to, jak ważny w czasie, w którym Giordano Bruno przebywał w Wenecji, był import zboża do Republiki. Oprócz importu, Wenecjanie podjęli także inne działania – na podległych sobie terenach regionu Friuli i okolicznych wprowadzili na dużą skalę uprawę kukurydzy. Był to czynnik, który miał w przyszłości znacznie zmniejszyć zależność Wenecji od importu zboża. Na razie jednak kluczową sprawą był dowóz importowanego zboża do miasta. Tutaj jednak pojawił się problem, który wiązał się ze skomplikowaną sytuacją na Bałkanach i konfliktem Turków Ottomańskich z cesarstwem. W miejscowości Senj na wybrzeżu adriatyckim mieli swoją siedzibę pół-żołnierze, pół-rozbójnicy nazywani uskokami. Sytuacja była trochę podobna jak z Kozakami na Siczy. Bandy uskoków, głównie pochodzenia serbskiego i chorwackiego, choć zdarzali się tam także uciekinierzy z Wenecji i Stambułu toczyły wojnę podjazdową na pograniczu z Turcją. Cesarze z dynastii Habsburgów, którym rozbójnicy formalnie podlegali nie ingerowali specjalnie w sytuację w Senju, ciesząc się, że nie muszą tam utrzymywać na własny koszt oddziałów wojska dla obrony przed Turkami. Problemem było jednak to, że statki uskoków były statkami pirackimi atakującymi nie tylko Turków, ale także i chrześcijan, co uderzało w handel wenecki. Na tym tle, przeciwko uskokom, rodził się konflikt Wenecji z cesarzem i utajony sojusz Wenecji z Turcją. 

Na tym tle wydaje mi się możliwe, że w Padwie Wenecjanie szykowali wystąpienie nowego Lutra, którym mógł zostać Giordano Bruno. Gdyby cesarz miał kłopoty w Niemczech z nową herezją, nie miałby możliwości obronić uskoków przed wspólną akcją wenecko-turecką. Problem polegał jednak na tym, że Turcy nie toczyli jedynie lokalnych potyczek nad Adriatykiem. Przygotowywali także atak na Węgrzech, co wzbudziło niepokój Stolicy Apostolskiej. Nowy papież Klemens VIII nie szczędził sił i środków, żeby wesprzeć cesarza Rudolfa w szykującej się walce z Turkami. To stawiało Wenecjan w dość niezręcznej sytuacji. Nie mieli oni zamiaru przyłączać się do świętej ligi przeciw Turkom, ale nie mogli też jawnie wspierać tych ostatnich. Działania przeciw uskokom zostały odłożone w czasie. Wenecjanie musieli stwarzać pozory katolickiej prawowierności i podejrzewam, że dla tych pozorów zgodzili się wydać Giordano Bruno w ręce inkwizycji w Rzymie. Grupka niemieckich studentów z uniwersytetu w Padwie skupiona wokół Bruno rozpadła się jeszcze przed jego aresztowaniem. Myślę, że w tym czasie Wenecjanie uznali, że Bruno nie będzie im do niczego potrzebny. Cesarz miał wystarczające kłopoty z Turkami. Wenecjanie, choć cieszyli się z kłopotów Habsburgów, nie chcieli jednak, by Wiedeń dostał się w ręce Turków i przestali na jakiś czas jątrzyć w Niemczech. A w razie ponownego konfliktu z cesarzem można było znów zagrać kartą czeską.

 

http://vitadibruno.filosofia.sns.it/index.php?id=616

Ingrid D.Rowland, Giordano Bruno: Philosopher/Heretic (Farrar, Straus, and Giroux, 2008); 

http://www.treccani.it/enciclopedia/giovanni-francesco-mocenigo_(Dizionario-Biografico)/

 

 



tagi:

zw
10 października 2019 17:59
24     1277    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

smieciu @zw
10 października 2019 20:10

Ok to ja może rzucę jakąś luźną myśl. Możliwe że jednak Bruno był agentem ale specyficznym... Oglądaliście może film John Mnemonick z Keanu Reeves'em?

Z tekstu wynika że Bruno miał jedną istotną umiejętność: pamięć. Poza tym faktycznie mógł być dziwacznym ziomalem trudnym w obyciu, tolerowanym jednak ze względu na swoje zdolności. Najprostszą rolę w jakiej można sobie go wyobrazić to rola posłańca, z dużą ilością ważnych informacji tyle że bez potrzeby używania korespondencji. Być może Bruno miał jeszcze jakieś umiejętności obserwacyjne co czyniło z niego kogoś w rodzaju zwiadowcy wysyłanego w celu dokładnego rozpoznania terenu. Ciekawe jest że tak lubił opisywać krytycznie te wszystkie nacje, z którymi miał do czynienia. Być może był w stanie wychwytywać jakieś specyficzne detale by potem zdać dokładną relację.

W takim układzie wszystkie te podróże odbywane pod opieką owego Hieronima Beslera mogłyby mieć sens. Trudno stwierdzić dla kogo pracował. Ale ostatecznie jak się wydaje ktoś w Wenecji doszedł do wniosku że albo Bruno nie mówi wszystkiego albo w swojej głowie ma na tyle cennych informacji że lepiej by nie dostała się w niepotrzebne ręce. Nawet jego własne! :)

zaloguj się by móc komentować

zw @smieciu 10 października 2019 20:10
10 października 2019 20:41

Zdolności Bruno to nie tylko pamięć. Miał też dobre pióro, potrafił nawet pisać z pewnym poczuciem humoru, szkoda tylko, że jego obsesje nie pozwalały mu tych zdolności należycie wykorzystać. Ze względu na to dobre pióro Bruno skojarzył mi się z Lutrem, który też potrafił nieźle pisać. O roli posłańca jaką mógł spełniać Bruno pisałem w jednym z komentarzy pod poprzednią notką. Nie uważam jednak, żeby miał on wiele jakichś szczególnie cennych informacji. Był wprawdzie na dworze Henryka III, króla Francji, ale w 1591 był już nowy król Henryk IV, z całkiem innej bajki. Elżbieta I i cesarz Rudolf nie dopuścili go do grona swoich zaufanych ludzi. Co najwyżej mógł informować o nastrojach w różnych częściach Niemiec. To w ówczesnej sytuacji mogło szczególnie interesować Wenecjan.

W uzupełnieniu do kontaktów wenecko-husyckich: doradcą husyckiego króla Czech Jerzego z Podiebradów był niejaki Antoine Marini, człowiek pochodzący z pogranicza francusko-włoskiego, który co najmniej 12 lat życia spędził w Wenecji, zajmując się tam wynalazczością. Marini był jedną z osób odpowiedzialnych za porozumienie króla Jerzego z Kazimierzem Jagiellończykiem (zjazd w Głogowie w 1462 r.). I jednym z wielu projektantów unii europejskiej. Unia ta według pierwotnego pomysłu Mariniego miała być powołana w Wenecji, ale później zmienił postulowane miejsce rozmów na bardziej neutralną Bazyleę. 

zaloguj się by móc komentować

zw @zw 10 października 2019 20:41
10 października 2019 20:44

Tu jest link do tej wenecko-husyckiej Unii Europejskiej (niestety po włosku):

http://www.eurostudium.eu/Eurostudium46/01Repetti%20(2).pdf

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-laskowski @zw 10 października 2019 20:41
10 października 2019 20:49

Co równa się przywróceniu Cesarstwa Rzymskiego, którym rządzi cesarz w stylu Dioklecjana, tak jakby cesarz Konstantyn nie istniał.

zaloguj się by móc komentować

zw @krzysztof-laskowski 10 października 2019 20:49
10 października 2019 21:06

Trochę lat po tym pomyśle Mariniego w Bazylei zamieszkał Erazm z Rotterdamu, współczesny  świecki patron integracji młodzieży. Pewne pomysły są realizowane konsekwentnie przez wieki.   

zaloguj się by móc komentować

smieciu @zw 10 października 2019 20:41
10 października 2019 21:08

Mimo wszystko podobał mi się opis Elżbiety, komentarz pod poprzednią cześcią: diamentowe serce i te szkliste piersi. Czy ktoś kiedykolwiek tak określił serce i piersi? Bruno chyba jednak miał małego rentgena w oczach, sprawnie wychwytując kluczowe detale.

Elżbieta jawi się jako zimna lalka w stylu Królowej Śniegu :)

zaloguj się by móc komentować

zw @smieciu 10 października 2019 21:08
10 października 2019 21:15

Może ta trafność opisu nie spodobała się królowej?

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @zw
10 października 2019 23:18

Jedni kradli informacje, a inni święte obrazy.

Nie powinienem tego pisać: wybór należy do Ciebie.

zaloguj się by móc komentować

betacool @zw
10 października 2019 23:57

Byłem w tej twierdzy uskoków. Tam jest muzeum, ale to było dawno. Teraz dużo lepiej wiedziałbym co oglądam...

zaloguj się by móc komentować

zw @MarekBielany 10 października 2019 23:18
11 października 2019 06:35

Jeśli kradli to jeszcze pół biedy. Ale bardzo dużo zniszczyli - obcinali głowy posągom, palili, burzyli. A teraz piszą, że byli postępowi.

zaloguj się by móc komentować

zw @betacool 10 października 2019 23:57
11 października 2019 06:37

W wiele miejsc warto by pojechać jeszcze raz z tą wiedzą, którą teraz mamy. Choć w Senju akurat jeszcze nie byłem.

zaloguj się by móc komentować

atelin @zw
11 października 2019 08:34

Świetna notka i bardzo spójna, ograniczę się więc do dwóch uwag:

1) portret Besslera: znowu kwiatki i czaszka;

2) puzzle: 64 dolary australijskie to sporo, do tego dochodzi 500 sztuk bardzo trudnej układanki jakiejś ponurej z wyglądu postaci, której nikt nie kojarzy, kto to kupuje?

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @zw
11 października 2019 08:47

Z wielką przyjemnością przeczytałam 2 cz. Dziękuję. Implementacja herezji przez Wenecję zajmuje również moją głowę. Nadmuchana przez nich (przy pomocy florencjich bankierów)  w końcówce XIII i początku XIV wieku bańka finansowa pękła w 1340. Za Ryszarda II nie było już tak łatwo, ale "pojawiła się" herezja lollardsów... a potem klon herezji firmowany przez Husa. Bardzo ciekawa hipoteza z Lutrem, z tym że w takim przypadku oznaczałoby to, że przesadzili, bo na pomyśle podziału zakwitła idea narodowa Niemiec. 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @zw
11 października 2019 08:56

Proszę przeczytać książkę "Sztuka pamięci".

zaloguj się by móc komentować

zw @atelin 11 października 2019 08:34
11 października 2019 09:33

Dziękuję za tę opinię, bo zastanawiałem się czy dygresje o Wenecji nie odbiegaly za bardzo od tematu. Mnie też zaskoczyły te puzzle. Pewnie jacyś wtajemniczeni wiedzą kto to był M. Besler i może się to wiązać z ubostwem informacji na jego temat. Może to jakieś kabalistyczne kręgi. 

zaloguj się by móc komentować

zw @ainolatak 11 października 2019 08:47
11 października 2019 09:45

Dziękuję za opinię. Oczywiście nie tylko Wenecja była aktywna przy szerzeniu herezji na początku XVI w. Przy okazji pisania o Savonaroli znalazłem informację o roli Lyonu, gdzie było dużo drukarzy wydajacych dzieła w duchu heretyckim, była też grupa zwolenników Savonaroli. Sam Savonarola zginął pogodzony z Kościołem, ale jego życie wykorzystano w duchu antypapieskim. Szczególnie interesowano się historią Savonaroli w Anglii. Na wiele lat przed problemami małżeńskimi Henryka VIII reformacja była już przygotowywana propagandowo.

zaloguj się by móc komentować

zw @gabriel-maciejewski 11 października 2019 08:56
11 października 2019 09:46

Rozumiem , że chodzi o Frances Yeates? Poszukam tego, recenzje sa bardzo pozytywne.

zaloguj się by móc komentować

atelin @gabriel-maciejewski 11 października 2019 08:56
11 października 2019 10:40

"Według Stanford Encyclopedia of Philosophy jej publikacja była „ważnym bodźcem do rozkwitu eksperymentalnych badań nad obrazowaniem i pamięcią”. [1]" To cytat z https://en.wikipedia.org/wiki/The_Art_of_Memory

Pan poleca brytyjską autorkę książek dla MI6 z 1966?

zaloguj się by móc komentować

atelin @zw
11 października 2019 11:07

https://www.google.com/search?ei=3kSgXdXwJf-Ik74Pi8mq0AM&q=suworow+akwarium+data+wydania&oq=suworow+akwarium+data+wydania&gs_l=psy-ab.12...36471.42382..44944...0.0..0.188.2059.0j13......0....1..gws-wiz.......0j0i22i30j33i160j33i21j33i22i29i30.Vu7K7xo9iCI&ved=0ahUKEwjV1_eW7JPlAhV_xMQBHYukCjoQ4dUDCAs

Pamiętam z tej książki, że za błędną odpowiedź dotyczącą obserwacji groziło porażenie prądem. Data wydania 1985. 

20 lat wcześniej Yates wypracowała metody bardziej humanitarne i tyle.

zaloguj się by móc komentować

zw @atelin 11 października 2019 11:07
11 października 2019 12:38

Nie wiedziałem, że ta książka z 1966 to taki szpiegowski poradnik, w recenzjach pisano, że to historia mnemotechniki oparta o dzieje osób mających takie zainteresowania.

zaloguj się by móc komentować

atelin @zw
11 października 2019 14:10

Tak, zainteresowania...

Do mnemotechniki trzeba mieć absolutne predyspozycje, tego się nie da nauczyć każdego.

zaloguj się by móc komentować

zw @atelin 11 października 2019 14:10
11 października 2019 14:30

Bruno nie był tylko praktykiem ale i teoretykiem. I to już była kwestia zainteresowań.

zaloguj się by móc komentować

atelin @zw 11 października 2019 14:30
11 października 2019 14:47

Nie będę o tym dyskutował, ponieważ mam znacznie mniejszą wiedzę o Giordano Bruno od Pana. Ale wydaje mi się, że Pani Yates niczego monumentalnego nie odkryła, o czym nie miałby pojęcia Churchill i inni setki lat przed nim.

zaloguj się by móc komentować

zw @atelin 11 października 2019 14:47
11 października 2019 15:08

W książkach mocno reklamowanych wielkich tajemnic się nie ujawnia. Mogą być tam nawet wątki "dla zmylenia przeciwnika". Tak czy owak pewnie warto przeczytać, ale nie bezkrytycznie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować