-

zw

Potop moskiewski

Jakiś czas temu jeden z blogerów Szkoły Nawigatorów stwierdził, że Moskale do początku XVIII wieku nie zapuszczali się w głąb Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Od tamtego czasu myślałem o napisaniu notki o pewnej zapomnianej wojnie poprzedzającej potop szwedzki. O tej wojnie wspominał nawet Henryk Sienkiewicz w "Potopie", ale dosyć ogólnikowo. Pisał pod moskiewskim zaborem, więc nie wspominał przeciwko komu ta wojna była toczona. Albo wspominał o jakichś tajemniczych Septentrionach, z którymi walczyła armia Rzeczypospolitej. Kiedy czytałem "Potop" - w głębokim PRL, jako uczeń jednej z młodszych klas podstawówki, nie wiedziałem kim byli owi Septentrionowie i specjalnie mnie to nie interesowało. Przede wszystkim interesowali mnie główni bohaterowie, bitwy i pojedynki na szable. Potem albo zapytałem kogoś z dorosłych, albo domyśliłem się, że Septentrionowie to Moskale. Ostatnio wróciłem do "Potopu". Między innymi po to, żeby odseparować się na chwilę od wyczynów ferajny, której częścią jest potomek Henryka Sienkiewicza. Który z pokrzepianiem serc nie ma nic wspólnego, zachowuje się raczej jak przysłana z Moskwy matrioszka. I pewnie niedługo zostanie wybrany na unijną synekurę. No cóż, wśród kandydatów na europosłów nie ma ani Zygmunta III Wazy ani św. Ignacego Loyoli, więc trzeba będzie po staremu głosować na PiS, bo po stronie przeciwnej jest, jak tu już ktoś słusznie zauważył, sama barbaria.

Wracając do "Potopu" - nie chodzi mi w tej notce o wyliczanie błędów historycznych popełnionych przez Sienkiewicza, raczej o uzupełnienie znanych z książki i filmu "Potop" wątków. Uzupełnienie faktami związanymi z wojną z Moskwą. Wzmianka o tej wojnie pojawia się już na pierwszych stronach "Potopu", których akcja rozgrywa się w 1654 roku:

"Rozpaliła się wówczas wzdłuż całej wschodniej ściany Rzeczypospolitej straszna wojna."

Wojna była skutkiem poddania się carowi moskiewskiemu Kozaków zaporoskich, dowodzonych przez Bohdana Chmielnickiego. Nastąpiło to 18 stycznia 1654 roku w Perejasławiu. Na próżno hetman wielki litewski Janusz Radziwiłł, wydał 24 lutego uniwersał, w którym wzywał Kozaków, żeby "jarzma carskiego gorszego od niewoli pogańskiej na siebie nie brali". Na terytorium Rzeczypospolitej wkroczyła armia moskiewska. Jej wodzami byli między innymi Wasyl Buturlin, Wasyl Szeremietiew i Iwan Chowański. Liczebność wojsk moskiewskich, które przyszły "wyzwalać" Rusinów jest oceniana na 70 tysięcy a liczebność współdziałających z nimi wojsk kozackich na 20 tysięcy.

Ale ilu było tam rodowitych Moskali i Kozaków? Już w 1651 r. na moskiewskiej służbie było 635 zagranicznych dowódców i 2283 najemników, o czym pisał Peter B.Brown. W 1654 z pewnością liczba ich znacznie się zwiększyła. Byli wśród nich zachodni Europejczycy, Grecy, ale także Polacy i Litwini. Poseł polski Jan Młocki opisał wymarsz armii moskiewskiej w stronę Rzeczypospolitej. Pozwolę sobie na subiektywny przegląd moskiewskich kadr, pomijając rodzimych moskiewskich pułkowników, a wymieniając tych zagranicznych. Wśród moskiewskich dowódców wymienianych przez Młockiego były takie postaci jak Jean de Groon, Francuz, katolik przechrzczony na prawosławie, Franz Claudius Reingold de Speville, także Francuz, hugenot, jak pisze Ludwik Kubala "niedawno zbiegły z Polski", Johann von Drocki (bądź Durski jak podaje Kubala), szlachcic śląski mający za sobą służbę w Anglii. Ślązak wyruszał na czele 1000 konnych, samej szlachty, od kilku lat ćwiczonej przez obersta Berghoffa (Holendra Izaaka von Bukoven). Wyruszał także pułkownik Krzysztof Rylski, Polak przechrzczony na prawosławie, na czele 1000 husarzy uformowanych na wzór polski. W armii moskiewskiej był też gruziński carewicz Irakli.. Młocki pisze o carskich "namiotach ze szkockiego sukna", którymi dysponowała moskiewska armia. W zasadzie była to armia zjednoczonej Europy wyruszająca na walkę z polskim katolickim obskurantyzmem. Paradoksalnie miał się jej przeciwstawiać kalwin Janusz Radziwiłł.

Relacja Młockiego i szkic Kubali "Wojna moskiewska 1654-1655" potwierdzają opinię zawartą w polskiej Wikipedii, że wielu z moskiewskich najemników służyło wcześniej w armii Rzeczypospolitej "znając jej mocne i słabe punkty". Nie bez powodu też w Szkole Nawigatorów kojarzymy moskiewskie i kozackie sukcesy w walce z Rzeczpospolitą przede wszystkim z polityką i pieniędzmi Zachodu - Francuzów, Anglików, Holendrów, Niemców.

Jak pisał Ludwik Kubala: "gotowano się do wojny od czasu wstąpienia na tron cara Aleksieja, ale od marca 1653 r. z gorączkowym pośpiechem. W Holandyi, w Szwecyi i w innych krajach werbowano oficerów i sołdatów; sprowadzano zamki do karabinów i pistoletów, oraz majstrów, którzy je na miejscu wyrabiać mieli, w Holandyi i w Szwecyi zakupiono 40 000 muszkietów i 30 000 pudów prochu. Zakupy te ponawiały się kilkakrotnie w czasie wojny. Po dworach europejskich rozesłał car skargi na króla polskiego, a do Paryża całą pakę książek drukowanych w Polsce, z prośbą o przyjaźń. Ludwik XIV odpowiedział, że pragnie przyjaźni i wiecznego przymierza z carem, a radzi sąsiedzką zgodę z królem polskim." Tutaj warto uzupełnić Kubalę, że Ludwik XIV był w tym czasie nastolatkiem i odpowiedź dla cara była raczej autorstwa kardynała Mazariniego. Dalej Kubala pisze: "Posłowie moskiewscy wysłani do cesarza przedstawili wszystkie >>nieprawdy<< króla, które zmuszają cara do wojny. >>A jeśliby- pisał car - Jan Kazimierz prosił was albo kurfirstów waszych o pomoc, abyście mu żadnej nie dawali, ani do kurfirstów waszych o jego prośbie nie pisali.<< Cesarz odpowiedział, że gotów pośredniczyć i że wyśle posłów swoich do Moskwy."

Tymczasem hetman wielki litewski Janusz Radziwiłł, który miał przyjąć główny ciężar moskiewskiego uderzenia, miał do dyspozycji zaledwie kilka tysięcy żołnierzy, ale nawet dla tego nielicznego wojska brakowało żołdu. Polska elita po ugodzie w Perejasławiu liczyła na pomoc Tatarów i Turków, którzy mieli powody, żeby obawiać się wzrostu potęgi Moskwy. Czytając szkic Ludwika Kubali o wojnie moskiewskiej można dojść do wniosku, że Polacy przecenili znaczenie pomocy tatarskiej w walce z Moskwą i Kozakami, zamiast skupić się na szybkim uchwaleniu podatków na wojsko. Tatarzy okazali się wątpliwym i zawodnym sojusznikiem, a ich obecność na terenie Rzeczypospolitej przyniosła dodatkowe straty wśród ludności cywilnej i zniszczenia.

"...przyszła wieść, że Radziwiłł został pobity pod Szkłowem..."

W rzeczywistości hetman Radziwiłł nie został pobity 12 sierpnia 1654 r. pod Szkłowem. Kubala nazywa tę bitwę "ostatnim promieniem szczęścia Radziwiłła" i opisuje ją tak: "Około godziny drugiej dano mu (Radziwiłłowi -przyp. zw) znać z podjazdu, że nieprzyjacielskie wojsko w półtory, albo w dwu milach się znajduje. Rzucił kilka chorągwi dla wzięcia o nim wiadomości, a sam stanął w gotowości za przeprawą. Podjazd polski podsunął się w 10 koni pod sam obóz moskiewski. (...) nieprzyjaciel, co miał na noc w mili od hetmana stanąć, na tabor czekać i dopiero nazajutrz na Litwę uderzyć, wywiedziony przez ten podjazd, wyruszył w pole, nie spodziewając się wojska Radziwiłła, który się cofnął, rozłożywszy dragonów na zasadzce po obu stronach i nie dawszy się całemu wojsku moskiewskiemu przeprawić, z tymi co się przeprawili, potykać się kazał. Zaczął się bój straszliwy, bo coraz nowe nieprzyjacielskie siły nadchodziły, a nasze chorągwie zmordowane ze świeżymi pułkami ucierać się musiały. (...) Sam hetman nie szanował się, po skrzydłach i na samem czele rozkazy wydając do boju prowadził i między nieprzyjaciela się zapędzał (...) Moskale nie byli w stanie go ogarnąć, bo dragonia po obu stronach w parowach stojąc, strasznem ogniem ich witała. Bili się tak przeszło pięć godzin (...) ale kiedy pod noc nowe pułki nieprzyjacielskie nadeszły i chorągwie chwiać się poczęły, hetman widząc, że mu posiłków nie stawa i albo nieprzyjaciela przełamać, albo zginąć trzeba, całemu wojsku uderzyć kazał i tak desperacko prawie na Moskali skoczyli, że ich nareszcie odparli (...) Zginęło Moskali 6 do 7000 ludzi, naszych 700 zabito. "

Przy ogromnej przewadze liczebnej armii moskiewskiej jednak nawet tych 700 zabitych żołnierzy armii litewskiej było większą stratą niż kilka tysięcy poległych Moskali.

Radziwiłł został rozbity w dniach 24-25 sierpnia pod Szepielewiczami (bądź według innych źrodeł pod Ciecierzynem), kiedy to stosunek sił między armiami był dużo korzystniejszy niż pod Szkłowem, z tylko około dwukrotną przewagą Moskali. Radziwiłł miał do dyspozycji według różnych źródeł od 6000 do 8000 żołnierzy, armia moskiewska około 15 000. Po manewrze oskrzydlającym moskiewskiej kawalerii księcia Siemiona Pożarskiego część wojska litewskiego zaczęła ucieczkę i Radziwiłł był zmuszony zarządzić odwrót, podczas którego doszło do rozproszenia kolejnych chorągwi wojska Rzeczypospolitej. Sam Radziwiłł ledwo uniknął śmierci lub niewoli. Ciekawa jest lista pułkowników walczących bitwie pod Szepielewiczami po stronie Moskwy - pojawiają się tam takie nazwiska jak Krafert, Fanstaden, Barclay, Fleck, Cykler, Hamolton. Szepielewicze - Ciecierzyn to była pierwsza bardzo brzemienna w skutkach klęska wojsk Rzeczypospolitej z armią moskiewską.

Sienkiewicz opisuje powrót niedobitków z armii Radziwiłła na Żmudź: "Resztki ich przybyły także do zagród ojczystych znękane, pognębione, zgłodzone i śladem całego wojska na hetmana wielkiego narzekające, że ufny w grozę swojego imienia, w urok zwycięzcy, z małą siłą na dziesięćkroć liczniejszą potęgę się rzucił, a przez to pogrążył wojsko, kraj cały".

Sienkiewicz przedstawia hetmana Radziwiłła jako wyjątkowego ryzykanta. Ale w bitwie pod Szkłowem z pewnością przewaga moskiewska nie wynosiła 10:1, było to raczej 4:1. A w bitwie pod Szepielewiczami, jak już wspominałem, ta przewaga była jeszcze mniejsza. Można się zastanawiać, dlaczego wojska Rzeczypospolitej nie wygrywały już w 1654 roku z liczniejszymi przeciwnikami. Próbę wyjaśnienia można znaleźć w biografii Radziwiłła autorstwa Henryka Wisnera. Przypominając bitwę pod Kłuszynem z 1610 roku kiedy to Stanisław Żółkiewski mając 7 tysięcy wojska pokonał 35 tysięcy Moskali i Szwedów, Wisner pisze: "po przeszło czterdziestu latach, które od pamiętnej bitwy upłynęły, zmieniła się na lepsze organizacja wojska moskiewskiego, jego uzbrojenie (...) W wojsku litewskim prawie niezmieniona pozostała organizacja, a osłabła wiara w zwycięstwo." W innym miejscu Wisner pisze o trudnościach związanych z zaciągiem wojska: "W wypadku oddziałów dopiero mających powstać brakowało (...) ludzi, którzy podjęliby się trudu ich tworzenia. Zwykle w latach pokoju hetmani powierzali byłym i potencjalnym rotmistrzom dzierżawy oraz urzędy w swych dobrach. W ten sposób mieli ich do dyspozycji. W kolejnym roku wojny ci już służyli. Nowych brakowało. Janusz Radziwiłł pisał o >>ludzkiej do służby nieochocie<<, o zwlekaniu z decyzją przyjęcia listu przypowiedniego, odmowie czy nawet odsyłaniu już przyjętego."

Niezależnie od całego narzekania na "upadek ducha bojowego" wśród szlachty, podstawowym problemem był brak pieniędzy na wojsko. Obcej agenturze udawało się w sejmie blokować szybkie podjęcie istotnych decyzji w sprawach wojskowych i w sprawach polityki zagranicznej.

"Po złamaniu Radziwiłła nikt już silniejszego oporu nie dawał. Gosiewski, hetman polny, sił nie miał; koronni hetmanowie wraz z wojskami na Ukrainie ostatkiem sił walczyli i wspomóc go nie mogli (...) Fala zalewała kraj coraz dalej, gdzieniegdzie tylko o warowne mury się odbijając, ale i mury padały jedne za drugimi, jak upadł Smoleńsk."

Wisner o sytuacji w Smoleńsku przed rozpoczęciem wojny pisze tak: "Jeśli jednak pod rządami Zygmunta III i w następstwie jego decyzji Smoleńsk był do walki przygotowany, to pod berłem synów: Władysława i Jana Kazimierza popadł w ruinę. Poczynając od roku 1635 sejmy wprawdzie podejmowały uchwały o wypłacie załodze żołdu i restauracji murów, ale ich nie wykonywano, lub wykonywano niedbale. " Ponadto do Smoleńska Jan Kazimierz wysłał bliskiego sobie polityka, niedoświadczonego w sprawach wojskowych - Filipa Obuchowicza, któremu brakowało energii i autorytetu. Obuchowicz był ponadto skonfliktowany z Januszem Radziwiłłem, który sabotował jego poczynania. Kiedy Moskale podeszli pod Smoleńsk, w ich szeregach był oficer pochodzenia szkockiego - Aleksander Lesley, weteran poprzedniego oblężenia Smoleńska z lat 30-tych. Inni pułkownicy z armii moskiewskiej oblegający Smoleńsk to między innymi Gibson, Granowski, Trafert, Jander, Kit i Butler. Klęska Radziwiłła pod Szepielewiczami uświadomiła obrońcom, że odsiecz nie nadejdzie. Mimo wsparcia duchowego ze strony ojców jezuitów, którzy nawoływali, by Smoleńska nie poddawać, morale obrońców podupadało. Moskale mogli uzupełniać straty coraz to nowymi oddziałami. Tymczasem obrońcy mieli problem z obsadzeniem murów przez kurczącą się w wyniku strat w ludziach załogę. Zdaniem Andrzeja Haratyma, autora monografii o obronie Smoleńska, gdyby oblężeni dowiedzieli się o wielkiej epidemii która wybuchła w państwie moskiewskim, być może dodałoby im to chęci do obrony miasta. Według Haratyma wojewoda smoleński Filip Obuchowicz okazał się zbyt słabym człowiekiem w tak trudnym momencie i sytuacji. Smoleńsk padł 29 września 1654 r.

O zimie z 1654 na 1655 Sienkiewicz pisze tak: "Wojska Chowańskiego coraz szerzej zalewały Rzeczpospolitą. Nie licząc ziem ukrainnych, w samym Wielkim Księstwie województwa: połockie, smoleńskie, witebskie, mścisławskie, mińskie i nowogrodzkie były zajęte; jeno część wileńskiego, brzesko-litewskie, trockie i starostwo żmudzkie oddychały wolną piersią, ale i te z dnia na dzień spodziewały się gości. "

Jednym z przełomowych wydarzeń w "Potopie" Sienkiewicza jest umowa w Kiejdanach z października 1655 r., kiedy to Janusz Radziwiłł i jego zwolennicy poddali Litwę Szwedom. Litwa miała się stać "uprzywilejowaną prowincją Szwecji". Sami Litwini obecnie zauważają, że w unii ze Szwecją Litwa posiadałaby znacznie gorszy status niż w unii z Polską. Przy tym trzeba przyznać, że antypolskie kręgi litewskie próbowały i pewnie nadal próbują robić z Radziwiłła litewskiego bohatera.

Sienkiewicz dla potrzeb swojej powieściowej narracji przemilcza przegraną przez Janusza Radziwiłła bitwę pod Wilnem w sierpniu 1655 roku. Bohaterowie "Potopu" - między innymi Skrzetuski i Zagłoba udając się do Radziwiłła do Kiejdan zachwycają się Radziwiłłem jako "wielkim wodzem". Chodziło zapewne o wprowadzenie do powieściowej wersji wydarzeń elementu zaskoczenia, że ten "wielki wódz" poddaje się Szwedom. Zaskoczenia jednak w rzeczywistości nie było, bo układy Janusza Radziwiłła ze Szwedami trwały od wielu miesięcy. Radziwiłł próbował też paktować z Moskalami, ale propozycje cara były mniej korzystne od szwedzkich.

Janusz Radziwiłł był współodpowiedzialny za utratę Wilna na rzecz wojsk moskiewsko-kozackich. Po przegranej przez Radziwiłła bitwie Wilno zostało splądrowane i spalone (pożar trwał 17 dni). Według różnych szacunków Moskale i Kozacy wymordowali 20 do 25 tysięcy mieszkańców Wilna, które w nie podniosło się długo z upadku. Zniszczony wtedy pałac wielkich książąt litewskich odbudowano dopiero w XXI wieku. Co prawda w "Potopie" szlachta zebrana w Kiejdanach powtarza pogłoski, że "Wilno się pali! Wilno spalone!... Ni śladu, ni popiołu! " ale słowa te padają w trakcie wyliczanki sukcesów Szwedów zajmujących w 1655 roku błyskawicznie Polskę, więc czytelnik "Potopu" nie znający sytuacji mógłby odnieść wrażenie, że Wilno spalili Szwedzi.

Oczywiście za czasów Henryka Sienkiewicza, pod moskiewskim zaborem, takie wydarzenia jak rzeź Wilna nie mogły być szczegółowo opisywane. Ale po 1918 roku również nie upamiętniono należycie tego wydarzenia i do dziś znacznie lepiej znana jest rzeź warszawskiej Pragi z 1794 roku. Dopiero w XIX rozdziale Potopu jest mowa o "zajęciu Wilna przez wojska moskiewskie" i wzmianka o tym, że Wilno paliło się przez 17 dni. To był jedyny chyba fragment powieści, w którym jest mowa o "wojskach moskiewskich". Ale to chyba nie spodobało się władzom carskim (Sienkiewicz drukował "Potop" w odcinkach w prasie) i odtąd zaczęły się pomysły Sienkiewicza z nazywaniem Moskali "Septentrionami" , "Hiperborejczykami" i "północnymi zastępami". Pisząc o okrucieństwach wojny Sienkiewicz wolał też podkreślać bestialstwo dowódców Kozaków zaporoskich takich jak Zołtareńko, a nie okrucieństwo Moskali. Bohater "Potopu" pan chorąży orszański Andrzej Kmicic podróżując przez Rzeczpospolitą słyszał o "okrucieństwach Zołtareńki i jego sprzymierzonych, którzy wycinali ludność bez uwagi na wiek i płeć, palili wsie, wycinali nawet drzewa w sadach, ziemię i wodę tylko zostawując. Nigdy zagony tatarskie nie zostawiały za sobą takich spustoszeń. Nie samą śmierć tylko zadawano mieszkańcom, bo wprzód mękami najwymyślniejszymi ich morzono."

Jak to zwykle bywa, byli tacy przedstawiciele litewskiej szlachty, którzy nie przejmowali się okrucieństwem Moskali i Kozaków, ofiarami i popiołami Wilna i szukali protekcji Moskwy. Jak pisze Wisner: "do cara zwrócił się od lat związany z Radziwiłłami birżańskimi podkomorzy oszmiański Adam Maciej Sakowicz. Co więcej, wraz ze skupioną wokół niego grupą szlachty, przedstawił projekt unii litewsko-moskiewskiej, zgodnie z którym Wielkie Księstwo zachowując dotychczasowe wolności miało odzyskać ziemie ruskie inkorporowane w 1569 roku do Korony." Podobną opcję promoskiewską reprezentował Stanisław Wincenty Orda, biegły prawnik, stronnik Janusza Radziwiłła, a potem cara Aleksego. Jak podaje Polski Słownik Biograficzny, Orda w styczniu 1656 roku jako starosta preński i pułkownik Jego Carskiej Mości wezwał uniwersałem szlachtę do "poddawania się władzy cara i wstępowania do jego oddziałów". Zmuszał też szlachtę do przysięgania na wierność carowi.

Ugoda w Kiejdanach zatrzymała częściowo postępy moskiewskie na Litwie, o czym Sienkiewicz pisał tak:

"Sami teraz Septentrionowie nie wiedzą, co czynić, gdy Litwa Szwedom poddana; stoją więc w miejscu, czekając jeno, co będzie i dalej nie wojując".

Henryk Wisner w swojej biografii Janusza Radziwiłła pisze o dosyć istotnej, a chyba mało znanej sprawie. Litwini z Januszem Radziwiłłem na czele poddając się Szwedom przecenili szwedzką potęgę. Liczyli na "pomszczenie popiołów Wilna", ale większość sił szwedzkich znajdowała się w Koronie. Wisner podaje za Szwedem Tersmedenem, że do działań na Litwie było przeznaczone zaledwie 2650 jazdy, 4100 piechoty i 500 dragonów. Pokazuje to, że Szwedzi wcale nie zamierzali odzyskiwać dla Radziwiłła ziem litewskich. Szans na wspólną ze Szwedami ofensywę na Moskali nie było. Zwłaszcza, że wrogowie Radziwiłła nie chcieli się do niego przyłączyć. Na Podlasiu skonfederowane oddziały wojska litewskiego deklarowały wierność królowi Janowi Kazimierzowi i grabiły dobra radziwiłłowskie. Sienkiewicz w "Potopie" często przypisuje wrogom Janusza Radziwiłła motywację patriotyczną. Wisner zwraca uwagę, że kreowany przez Sienkiewicza na patriotę Paweł Sapieha, wojewoda witebski, kontaktował się ze Szwedami i otrzymał list opiekuńczy od Magnusa Gabriela de la Gardie, namiestnika Litwy z ramienia króla Szwecji. Sapieha atakowany przez Moskali w rejonie Brześcia Litewskiego próbował przedstawiać list opiekuńczy szwedzkiego namiestnika carskiemu wodzowi Siemionowi Urusowowi. Urusow list odrzucił i doszło do bitwy, podczas której Sapieha pokonał Moskali. Jak widać Moskale, choć unikali starć ze Szwedami, próbowali nadal zdobywać ziemie, na których Szwedów nie było. Paweł Sapieha prosił także księcia Bogusława Radziwiłła, bratanka Janusza o wstawiennictwo u szwedzkiego namiestnika w sprawie uzyskania z łaski króla Szwecji ekonomii w Szawlach. Cytując wielokrotnie biografię Janusza Radziwiłła autorstwa Henryka Wisnera, nie chciałbym stwarzać wrażenia, że polecam tę pozycję.  Mimo, że są w tej książce fragmenty, które mnie zaciekawiły. Wisner pisze jak typowy historyk z PRL, nie wychodzi poza schemat "polskiej" nauki historycznej kształtowanej przez czerwonych. Nauka ta głosiła, że heretycy są solą ziemi a naszym nieszczęściom są winni jezuici. Wróćmy jednak do roku 1655.

Kiedy Janusz Radziwiłł poddawał Litwę Szwedom, na południu nieliczne wojska koronne pod dowództwem hetmana wielkiego Stanisława Rewery Potockiego próbowały powstrzymać działania Kozaków Chmielnickiego, którym pomagał wódz moskiewski Buturlin. W "Potopie" było to opisane tak:

"Chmielnicki razem z Buturlinem przycisnęli właśnie hetmana wielkiego pod Gródkiem, roznosząc przy tym ogień i miecz na południowo-wschodnich krainach Rzeczypospolitej i zapuszczając aż pod Lublin drapieżne swe zagony." I w innym miejscu: "Straszliwy Chmielnicki Lwów znowu obległ, a zastępy jego sprzymierzeńców, przepływając wedle niezdobytych murów Zamościa, rozlewały się po całym województwie lubelskim, samego Lublina sięgając. "

Ludwik Kubala pisze o kozacko-moskiewskiej wyprawie Wyhowskiego i Potemkina na Lublin tak: "Miasto było bezbronne i zaledwie Kozacy wpadli na Krakowskie Przedmieście, a Moskale w Żydowskie Miasto, magistrat kazał wywiesić białą chorągiew. Potemkin żądał wydania szlachty, księży i Żydów, złożenia wszelakiej broni, wielkiego okupu i przysięgi na imię carskie. Magistrat złożył przysięgę w imieniu miasta, wypłacił 20000 zł gotówką, a 148000 w tkaninach i towarach, wydał armaty i wszystkich Żydów, którym Moskale darowali życie, ale ich do szczętu ograbili, a Żydowskie Miasto spalili. Pożar trwał 6 dni. Kozacy rozrywali domy, aby się ogień nie szerzył, ale w klasztorze św. Brygitty, gdzie się schronili katolicy, urządzili rzeź. Potemkin wprowadził do magistratu dwóch schyzmatyków i dwóch dyssydentów (...) i opuścił miasto w wielkiej niezgodzie z Wyhowskim. (...) Z Lublina ruszyli do Kazimierza Dolnego nad Wisłą, do Puław i do Celejowa, gdzie na składach solnych kupców wysiekli, poczem wracali na Krasnystaw, Uchanie, Hrubieszów, Sokal, wszędzie na imię carskie przysięgę odbierając..."

Wobec rysującego się sojuszu szwedzko-kozacko-siedmiogrodzko-brandenburskiego przeciwko Rzeczypospolitej Moskwa zgodziła się na podpisanie w listopadzie 1656 roku z Rzeczpospolitą rozejmu w Niemieży. Bez rozstrzygania kwestii terytorialnych, zgadzano się na wybór cara Aleksego na króla Rzeczypospolitej jeszcze za życia Jana Kazimierza. Potem Moskwa podjęła nawet działania zbrojne przeciwko Szwedom w Inflantach i nad jeziorem Ładoga. Po podpisaniu ugody hadziackiej między Polakami a Kozakami w 1658 roku Moskwa zakończyła działania przeciwko Szwedom i podpisała z nimi rozejm, żeby wznowić walkę z Rzeczpospolitą. Ponownie przeciągnęła na swoją stronę znaczną część Kozaków. 

Kończąc happy endem historię chorążego orszańskiego Andrzeja Kmicica, który poślubił wierną poddaną Jana Kazimierza Wazy, Oleńkę Billewiczównę, Henryk Sienkiewicz pisze:

"Pan Andrzej niedługo po ślubie na nową wojnę ruszył, która od wschodniej ściany wybuchła. Lecz piorunujące zwycięstwo Czarnieckiego i Sapiehy nad Chowańskim i Dołgorukim, a hetmanów koronnych nad Szeremetem ukończyły ją wkrótce."

Postanowiłem przedstawić te "piorunujące zwycięstwa" z 1660 roku już nie słowami historyków, ale słowami uczestnika wojny, sławnego Jana Chryzostoma Paska, w czasach pokoju wielkiego pieniacza, ale w czasie wojny żołnierza stale gotowego ruszyć do walki o sławę i łupy. Ten towarzysz chorągwi pancernej z dywizji Stefana Czarnieckiego tak pisał o swoim udziale we wspomnianej przez Sienkiewicza kampanii z 1660 roku: "Jakeśmy tedy weszli w Podlasze, Moskwa ustąpili ku Mścibowu, którzy z Trubeckim i Słońskim zabiegi czynili koło Siemiatycz i koło Brześcia."

Trubecki był jednym z głownych moskiewskich wodzów, Słoński był szlachcicem z Wielkiego Księstwa Litewskiego walczącym po stronie Moskwy.

Słowa Paska pokazują, jak daleko Moskale w 1660 r. nadal zapuszczali się w głąb Rzeczypospolitej. Pasek pisze także, jak bardzo wodzowie moskiewscy przyzwyczaili się do łatwych zwycięstw nad wojskiem litewskim. Takie same oczekiwania mieli przed bitwą z połączonymi siłami Litwinów Pawła Sapiehy i Polaków Stefana Czarnieckiego. Pasek pisze o wodzu moskiewskim Chowańskim, że "szedł właśnie tak jako wilk na stado owiec, bo już się tak był zaprawił na Litwie, że już zawsze do nich szedł jak na pewną wiktoryją." Po pierwszych starciach podjazdów i straży przednich dywizja Czarnieckiego musiała spędzić noc w miejscu, gdzie poprzedniego dnia toczyły się walki: "Tak tedy owej nocy jeść było co, bośmy kazali nabrać sucharów w sakwy, w wozy; gorzalina też była w blaszanych ładownicach, jakich natenczas zażywano. Zakropiwszy się tedy po razu, po dwa, że się i głowa trochę zawróciła, aż się i potem spać zachciało. (...) Służył z nami Kaczewski, Radomianin, wielki przechera i mówi: >>Panie Janie, co mamy pięść pod głowę kłaść? Układźmy się miasto poduszki na tym Moskalu!<< A leżał blisko tłusty Moskal zastrzelony. Ja tedy mówię: >>Dobrze, dla kompanijej<<. On tedy z jednej strony, ja z drugą położyliśmy głowy i takeśmy zasnęli, konie za cugle do rąk okręciwszy i takeśmy spali ze trzy godziny. Aż kiedy już nade dniem, tak w nim coś graduknęło, żeśmy się obydwa porwali; podobno to tam się jeszcze co było zataiło ducha. Skoro się tedy trochę rozedniało, zaraz przez munsztuk kazano trąbić wsiadanego. Ruszyło się wojsko, żebyśmy Pana Boga wziąwszy na pomoc wcześnie zaczęli tę igraszkę. Idąc tedy kożdy swoje odprawiał nabożeństwo: śpiewanie, godzinki, kapelani na koniach jadąc słuchali spowiedzi. Kożdy się dysponował, żeby był jak najgotowszy na śmierć. Przyszedłszy tedy o pół mile od Połonki, stanęło wojsko do szyku."

Połonka, miasto koło którego miała odbyć się ta ważna bitwa, było położone między Słonimiem a Lachowicami (obecnie to wieś na terytorium Białorusi). O początku bitwy pan Pasek pisał tak: "chcieli tego wodzowie, żeby był nieprzyjaciel wyszedł do nas za przeprawę; ale nie mogąc go wywabić kazano się postąpić dalej. Wyszło tedy piechoty ku nam ze sześć tysięcy za przeprawę; aleć jak poszło do nich trzy regimenty, zaraz ich nasi wystrzelali z tej strony i wparowali za rzekę. Poczęto tedy bić w armaty z tamtej strony i rażono naszych. Towarzysza jednego podle mnie stojącego, jak uderzyła kula w łeb konia, aże ogonem wyleciała; towarzysz poleciał do góry od kulbaki, wyżej niźli na trzy łokcie, a nic mu. "

Pasek wspomina, że centrum i lewe skrzydło wojsk Rzeczypospolitej miało ciężką przeprawę z wrogiem, na prawym, na którym walczył Pasek problemem było to, że konie zapadały się w błoto. Po przejściu przez błota, oddział Paska zaatakował folwark, w którym chroniła się moskiewska piechota z 4 działkami. "Okrutna była rzeźba w tej gęstwinie, a najgorsze były berdysze." Pasek stracił wtedy konia, dwukrotnie postrzelonego i ciętego berdyszem w łeb. Przesiadł się na konia, na którym wcześniej jechał jego pachołek. Wtedy nastąpił atak moskiewskiej kawalerii pod dowództwem Trubeckiego. Pasek i jego towarzysze nie mogli już strzelać, bo nie mieli już czasu nabić pistoletów i musieli walczyć tylko szablami. Pasek twierdzi, że przeciwko oddziałom Czarnieckiego Moskale rzucali najlepsze siły, bo Litwinów pod wodzą Pawła Sapiehy lekceważyli. Nastąpił decydujący atak polskiej husarii w centrum, który pana Paska bardzo ucieszył, bo Moskale uciekali w kierunku, gdzie walczyli towarzysze z chorągwi Paska. Teraz pan Pasek mógł wybierać, od kogo brać łupy. Zdobył jeńca i chorągiew moskiewską, ale żałował, że nie miał wtedy ze sobą choć jednego pachołka, bo wtedy mógłby przebierać w najpiękniejszych koniach.

Po pokonaniu Chowańskiego pod Połonką, Czarniecki i Sapieha ruszyli przeciwko innemu moskiewskiemu wodzowi - Dołgorukiemu. Dzięki dobremu zwiadowi wojska Rzeczypospolitej wiedziały, że na pomoc Dołgorukiemu idzie Zołtareńko z Kozakami zadnieprzańskimi. Dlatego Czarniecki i Sapieha zdecydowali się zaatakować Dołgorukiego nad rzeką Basią. Jak pisał Pasek, także i tym razem Moskale uważali za najgroźniejszego przeciwnika dywizję Czarnieckiego, ale dla odmiany wojsko litewskie Sapiehy walczyło lepiej niż pod Połonką, "bo restaurowali serce, które przedtem już im było całe upadło". Dla zwiększenia sił polscy dowódcy uzupełnili chorągwie czeladzią, która zdaniem Paska walczyła bardzo dobrze. "Wojewodów, kniaziów, bojarów dumnych, urzędników carskich siła bardzo naginęło, bo nie brano żywcem nic, bo nie było czasu bawić się tak wielką potęgą nieprzyjacielską". Pasek twierdził, że "trafiło mu się kogoś znacznego ciąć" i bardzo żałował, że nie miał czasu zdjąć wrogowi kołpaka ozdobionego perłami i diamentami. Najwyraźniej Pasek zazdrościł polskiej piechocie, która "największe miała zdobycze". Po klęsce Dołgorukiego nad rzeką Basią, Kozacy Zołtareńki oddalili się od wojska polsko-litewskiego, choć zdaniem Paska podczas bitwy byli zaledwie o trzy mile od miejsca walk.

Sienkiewicz wspomniał także o wiktorii hetmanów koronnych nad "Szeremetem" czyli Wasylem Szeremietiewem, wodzem moskiewskim, któremu towarzyszyły oddziały kozackie, do której doszło pod Cudnowem. O tej bitwie pan Pasek napisał tylko: "... Szeremeta znieśli panowie nasi hetmani gloriosissime (najchwalebniej), tak, że nec nuntius cladis (ani zwiastun klęski nie pozostał), bo jedni na placu padli, drugich Tatarowie, którzy byli a partibus nostris (po naszej stronie) wybrali i samego Szeremeta wzięli w nadgrodę tego, że nam Moskwy pomogli wojować. I to była chwalebna i wielka wiktoryja, ale ja o niej nie piszę, bom tam nie był. "

Wygrane pod Połonką i pod Cudnowem nie zostały wykorzystane tak jak powinny, ale to już inna historia. Moskale wyraźnie zniechęcili się do najazdów na Rzeczpospolitą i przynajmniej przez kilkadziesiąt kolejnych lat nie było zagonów moskiewskich zapuszczających się pod Siemiatycze i Lublin.

 

 

Andrzej Haratym, Smoleńsk 1654, Warszawa 2020

Ludwik Kubala, Wojna moskiewska 1654-1655, Warszawa 1910

Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki, Warszawa 1989

Henryk Sienkiewicz, Potop, Warszawa 1974

Henryk Wisner, Janusz Radziwiłł 1612-1655, Warszawa 2000

The Military Chancellery:Aspects of Control During the Thirteen Years War, Peter B.Brown, Russian History, viol. 29 No.1ach



tagi: smoleńsk  litwa  moskwa  potop  kozacy  stefan czarniecki  jan chryzostom pasek  paweł sapieha  janusz radziwiłł 

zw
31 maja 2024 19:41
27     1322    15 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

pink-panther @zw
31 maja 2024 20:58

Bardzo to wszystko jest ciekawe i nigdy za dużo przypominania różnych "detali" militarnych czy politycznych z czasu Potopu szwedzkiego.
W sprawie Janusza Radziwiłła "oberzdrajcy" , któremu się zmarło w wieku lat 46 w Tykocinie  pragnę dorzucić taką ciekawostkę, której nie poruszają "nasi bezcenni historycy" (a może "poruszają" tylko ja nie czytam uważnie). Otóz w 1645 r. Janusz Radziwiłł ożenił się z wyjątkowo bogatą panienką - córką hospodara wołoskiego Bazylego Lupu lennika osmańskiego.

Pan młody był  gorliwym protestantem (kalwinem) a panna młoda pozostała prawosławną. Małżeństwo nie doczekało się dorosłych dzieci. 

Janusz miał jedynie córkę z pierwszego małżeństwa - z Katarzyną Potocką - Annę Marię. Którą ojciec wydał za mąż za kuzyna Bogusława - z matki Elżbiety Zofii  - Hohenzollerna i wnuka elektora brandenburskiego Jana Jerzego Hohenzollerna.


A jej siostrę Rozandę, podobno jeszcze piękniejszą "Lupuł" wydał za mąż ni mniej ni więcej tylko za starszego syna Bohdana Chmielnickiego - Timofieja, czasem zwanego Timoszą - w roku 1652.  Timosza był po cichu przez tatkę planowany na "króla Ukrainy". 
W ten sposób Janusz Radziwiłł i Bohdan Chmielnicki STALI SIĘ RODZINĄ i prowadzili bardzo ożywioną korespondencję.  I mieli "wielkie plany dla Rzeczpospolitej".

Timosza zginął w jakiejś bitwie w Mołdawii w 1653 r. i nici wyszły z planów Bohdana Chmielnickiego dla "króla z rodziny Chmielnickich". Janusz Radziwiłł zdołał jeszcze w 1655 podpisać "traktat" z najeźdźcą szwedzkim czyli Karolem X Gustawem , w którym przyjmował "protektorat szwedzki dla Litwy" i "zrywał unię polsko -litewską".

Chmielnicki  planował "osadzenie na tronie Rzeczpospolitej" kolejnego "lennika osmańskiego' protestanta Jerzego II Rakoczego (do spółki z Karolem X Gustawem i Bogusławem Radziwiłłem i kolejnym Hohenzollernem - Fryderykiem Wielhelmem ) ale to nie wyszło, bo "główny wspólnik' czyli król Szwecji musiał "chwilowo opuścić Rzeczpospolitą" bo "napadła go Dania" . Podobno ze zgryzoty , iż jego "kandydat" Rakoczy  musiał się "salwować ucieczką" przed wojskami hetmana Czarnieckiego - Bohdan Chmielnicki zmarł nagle w wyniku wylewu krwi do mózgu 6 sierpnia  1957 r.

Obaj "wielcy stratedzy" wysługujący się obcym krajom  z nienawiści do Rzeczpospolitej albo ze zwykłego łajdactwa , pomarli w niesławie a ich "linie rodowe" zniknęły z historii w szybkim tempie.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @pink-panther 31 maja 2024 20:58
31 maja 2024 21:11

Przeczytałam  tak interesującą  notkę,napisaną dla mnie zrozumiałym językiem. Dla autora kilka plusów Wiedziałam Panthero,ze tutaj pod ta notką znajdę panią...Dobre uzupełnienie tylko klawiatura zrobiła psikusa.B.Chmielnicki zmarł nagle ponoć na wylew krwi do mózgu,- w  1657 roku . Dobrze panią spotkać...pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @BTWSelena 31 maja 2024 21:11
31 maja 2024 21:21

"Dobre uzupełnienie tylko klawiatura zrobiła psikusa.B.Chmielnicki zmarł nagle ponoć na wylew krwi do mózgu,- w  1657 roku ."

A może go odwiedził seryjny samobójca.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @zw
31 maja 2024 21:31

Tak. Nastał pokój, ktory (zawarty w 1667) niektórzy naiwni traktują jako dowód l, że carowie to też ludzccy ludzie (nawet chyba Józef Mackiewicz ciepło się o tym carze wypowiadał). Po prostu się wykrwawili Rosjanie, a okoliczności przyrody, po abdykacji Jana Kazimierza zmieniły się tak mocno, że nikt im wtedy nie dawał hajsu na wojnę z Polską. Ale Kijowa wbrew traktatowi nie oddali i wg mnie był to najpoważniejszy błąd w wojnach z Moskwą (o Narwie nie było co gadać, bo była szwedzka) 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Szczodrocha33 31 maja 2024 21:21
31 maja 2024 21:44

Dalszy ciąg wiadomości popołudniowych.

 

P.S.

Tą drogą dziękuję ZW. 

 

 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @Szczodrocha33 31 maja 2024 21:21
31 maja 2024 21:44

Szczodrocho ,zupełnie nie mam siły na dyskusję kto kogo odwiedził i w jakim skrytobójczym interesie. Kilka wieków temu te wszystkie wojny ,zdrady,mordy niczym się nie różniły od dzisiejszych czasów. No tylko ubiorem,tzw orężem zbrojnym,czyli bardziej miłosierną bronią-dzisiejszą  ,która potrafi zabić na jeden" razik" więcej ludzi...

I po to "kronikarze" popiskiwali(pisywali) tu i ówdzie ,aby zagmatwać dla pokoleń cel niecnych wojen,zdrady i skrytych mordów....a nasza cioteczka wiki opisuje to jak jej sponsorzy i przyzwoitość pozwoli. Na bieżąco to nawet są tacy co się urodzili i od razu studiowali z mądrości.Stąd też takie notki na SN są dla mnie więcej niż ciekawe................

zaloguj się by móc komentować

zw @pink-panther 31 maja 2024 20:58
31 maja 2024 22:05

Henryk Wisner oczywiście nie mógł w swojej biografii Janusza Radziwiłła pominąć wątku jego drugiego małżeństwa i trzeba przyznać, że pisze o podejrzeniach króla Jana Kazimierza i jego dworu, że już w 1649 roku Janusz Radziwiłł, wówczas hetman polny litewski, buntował żołnierzy litewskich, którzy nie otrzymywali żołdu. Obawiano się nawet, że może doprowadzić do rokoszu na wzór rokoszu Zebrzydowskiego. Oskarżano hetmana Radziwiłła o "wrogie królowi kontakty z władcą siedmiogrodzkim Jerzym II Rakoczym". Później zarzucano Radziwiłłowi, że przyjmował w Słucku posłów Chmielnickiego i także jego kontakty z hospodarem Wasylem Lupu były dla dworu niepokojące. O ślubie Domny Rozandy z Timofiejem Chmielnickim Wisner pisze sugerując, że został on wymuszony na hospodarze. I dalej: "w grudniu 1650 roku książę został szwagrem przywódcy rebelii, co pewnie dumie Radziwiłłowskiej nie pochlebiło." Po umowie w Białej Cerkwi z Kozakami we wrześniu 1651 r. hetman Potocki "wydał ucztę, w której między innymi wziął udział  Bohdan Chmielnicki. (...) W sposób niewybredny zaczął się wyrażać o teściu książęcym - i swoim - hospodarze Lupu." U Wisnera jest sporo demaskujących Janusza Radziwiłła faktów, ale ginie to w różnych szczegółach głoszących na przykład jego rzekomą tolerancję religijną i opiniach sugerujących, że wcale nie był większym zdrajcą niż inni. 

Janusz Radziwiłł zmarł jeszcze młodziej, bo w wieku 43 lat i dla mnie absurdalnym było,  że w "Potopie" Hoffmanna grał go prawie 70-letni Władysław Hańcza. Ale to tylko jeden z wielu absurdów tej ekranizacji.

zaloguj się by móc komentować

zw @OjciecDyrektor 31 maja 2024 21:31
31 maja 2024 22:09

Ciągle też podkreślano, że za Aleksego w modzie były w Moskwie polski język i polskie stroje. No cóż, nakradli tego w Rzplitej to i chodzili ubrani po polsku. 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @zw 31 maja 2024 22:05
31 maja 2024 22:15

Trudy życia potrafią postarzyć.

 

Brakuje w tej historii prostego diagramu (wartego tysiąca słów) kto i kiedy oddychał.

W epoce panoramicznych ekranów to aż się świniło/prosiło.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Nova @pink-panther 31 maja 2024 20:58
31 maja 2024 22:18

Wybaczy Pani skojarzenia ale w intencjach i szkodzeniu własnemu krajowi Tusk dzisiaj kojarzy mi się z Januszem Radziwiłłem.Oby skończył podobnie.Cieszę się że można widzieć Pani komentarze.Pozdrawiam serdecznie.

zaloguj się by móc komentować

zw @MarekBielany 31 maja 2024 22:15
31 maja 2024 22:23

Potrafią, ale chyba nie do tego stopnia...

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @BTWSelena 31 maja 2024 21:11
31 maja 2024 22:30

Wielkie dzięki za poprawkę. Klawiatura zaczyna żyć własnym życiem.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Nova 31 maja 2024 22:18
31 maja 2024 22:32

Jest jedna różnica: tamci dwaj zdradzali Rzeczpospolitą "sami z siebie" a ten tutaj to od początku "wystrugany słup" przez jakieś agentury. Taki "Timosza Chmielnicki na króla". Co nie znaczy, że  mniej szkodliwy. Szkodliwy jest tak samo a może i bardziej.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @zw 31 maja 2024 22:23
31 maja 2024 22:53

Ja zapamiętałem widok z Dziennika konającego na planie filmu księcia janusza.

Film był później wyświetlany w dwu częściach w kinach.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

zw @MarekBielany 31 maja 2024 22:53
31 maja 2024 23:24

Film był rzeczywiście długi, ale mnie i tak brakowało wielu wątków z mojego ulubionego III tomu.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @BTWSelena 31 maja 2024 21:44
1 czerwca 2024 01:14

"Szczodrocho ,zupełnie nie mam siły na dyskusję kto kogo odwiedził i w jakim skrytobójczym interesie. Kilka wieków temu te wszystkie wojny ,zdrady,mordy niczym się nie różniły od dzisiejszych czasów."

Seryjny samobójca od wieków towarzyszy ludzkości.

Pozdrawiam Pani Seleno.

 

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @zw 31 maja 2024 23:24
1 czerwca 2024 01:19

"Film był rzeczywiście długi, ale mnie i tak brakowało wielu wątków z mojego ulubionego III tomu."

 

Mnie również, ale mimo wszystko "Potop" uważamy za udany film.

Dodam, jedyny dobry film Hoffmana.

Gdy obejrzałem jego "Ogniem i mieczem", doszedłem do wniosku że lepiej byłoby gdyby ten film w ogóle nie powstał.

Gniot całkowity, pod każdym względem:

reżyseria, scenariusz, obsada, scenografia, sceny batalistyczne [zupełna groteska].

zaloguj się by móc komentować

zw @Szczodrocha33 1 czerwca 2024 01:19
1 czerwca 2024 06:38

Ktoś musiał zalecić Hoffmanowi, żeby nakręcił "Ogniem i mieczem" jako film proukrainski. Wątpię, żeby on sam to wymyślił. Po premierowej projekcji w Kijowie rozległy się brawa. Po edukacji, którą odebraliśmy w Szkole Nawigatorów wiemy, że wojsko zaporoskie nie wyglądało tak, jak pokazał to Hoffman.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @zw 1 czerwca 2024 06:38
1 czerwca 2024 07:36

Myślę że gdyby Hoffman mógł zrobić "Ogniem i mieczem" jeszcze przed "Potopem", to moglibyśmy się tym delektować.

Niestety, realia polityczne nie pozwoliły na to.

A pokolenie póżniej były już inne.

Pozostaje tylko życzyć sobie żebyśmy nie ocknęli się w sytuacji, w której mogą "kidać łocha".

Cytuję tylko tytuł jednej z pańskich notek.

Jeśli się pomyliłem to przepraszam.

P.S.

Na moim osiedlu, w Portland, w stanie Oregon, moja sąsiadka to Ukrainka.

Irina, pracuje jako pielęgniarka w klinice na chrurgii plastycznej.

Jest bardzo miła, uśmiecha się kiedy się mijamy.

Aż mnie korci czasami żeby zapytać, czy wie co to znaczy "kidać łocha".

 

Może kiedyś spytam.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

zw @Szczodrocha33 1 czerwca 2024 07:36
1 czerwca 2024 09:41

Ten zwrot był zaczerpnięty z notki p. Bedryczko pt. "Gorzkie pigułki". Jego zdaniem znaczy to " kantuj frajera". Ja zetknąłem się też z tłumaczeniem "porzucaj frajera". W obecnej sytuacji to chyba raczej oni są tym "łochem". Mamiono ich NATO i Unią a teraz nie znają dnia ani godziny kiedy spadnie na nich jakaś kacapska rakieta. Zachód i w ogóle światowy przemysł zbrojeniowy zrobił sobie na Ukrainie poligon doświadczalny.  Na niczym nie zarabia się lepiej niż na wojnie.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @zw 1 czerwca 2024 09:41
1 czerwca 2024 16:45

" W obecnej sytuacji to chyba raczej oni są tym "łochem"."

Myślę że z łochem to jest tak jak z tą rosyjską zabawką "matrioszką" 

są łochy większe i mniejsze.

My się zaliczamy do tych mniejszych.

Na razie.

zaloguj się by móc komentować

zw @Szczodrocha33 1 czerwca 2024 16:45
1 czerwca 2024 18:24

To oczywistość, że jeśli zechcą złożyć nas w ofierze zbrojeniowemu Molochowi, to nie będzie z tym problemu. Kiedy wspomniałem jednemu koledze, że może być wojna, odpowiedział: "Przecież należymy do NATO". Odpowiedziałem, że jak dotąd przynależność do NATO dawała członkom paktu bezpieczeństwo, ale nie jest powiedziane, że tak będzie zawsze. A pomijając straszenie wojną, sądzę, że po przyszłorocznych wyborach prezydenckich strumień uchodźców do nas popłynie i pani Holland wreszcie będzie dumna z Polski. Ja nie raz przebywałem w dzielnicach z większością muzułmańską i nie będzie to dla mnie szokiem, ale pewnie dla niektórych będzie. Wtedy płacz, że w 2022 r. ktoś zbudował zły płot na granicy straci jakikolwiek sens. Tusk rozmontowuje do reszty państwo, a ludziom w głowie takie pierdoły. 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @zw 31 maja 2024 23:24
1 czerwca 2024 22:19

Też sobię przeczytam po koleji i dotrę do trzeciego tomu.

A później włączę telewizor i napewno znajdzie się OiM, oraz [...]

 

 

zaloguj się by móc komentować

zw @MarekBielany 1 czerwca 2024 22:19
1 czerwca 2024 22:38

OiM rzeczywiście często znajduje się w telewizorze. A jeszcze częściej Znachor.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @zw 1 czerwca 2024 22:38
1 czerwca 2024 22:51

Też zauważyłem.

 

P.S.

[...] gdzieś podpatrzył i potrafił.

 

Ale kara !

 

 

zaloguj się by móc komentować

Zdzislaw @zw 31 maja 2024 22:09
2 czerwca 2024 16:40

Fascynacja Polską w Moskowii miała chyba trwalsze podstawy, niż nakradzione ubiory. Tylko niektóre "tropy" są mi znane, jednak na tyle wymowne, że warte przypomnienia. Specjaliści ponoć doliczyli się w języku rosyjskim 800 polonizmów. Nie sprawdzałem jakich, przyjąłem do wiadomości. Zapewne są one z czasów wcześniejszych od wpływów niemieckich z przełomu stuleci 17/18 (w czasach "piotrowych"). Nie lekceważyłbym też śmiesznego na pozór dowodu w postaci niesamowitej mody na poloneza i "mazurku", o czym Lew Tołstoj donosił w swej "Wojnie i pokoju". I jeszcze jeden, o którym też kiedyś tu już wspominałem, mianowicie wzmianka o "nieobjatnoj Rieczpospolitoj" w dziele "Piotr Pierwyj" drugiego ze znanych Tołstojów, co było dość niewątpliwym dowodem zazdrosnego i nieżyczliwego, ale jednak zachwytu nad RON. Notabene wzmianka, wyczytana przeze mnie w jakimś starszym wydaniu (internetowym), była już nieobecna w jakimś świeższym wydaniu  (raczej już "putinowskim"), o czym - z czczej ciekawości - próbowałem się kiedyś upewnić.

A z osobistych odczuć z lat 1969-74, spędzonych w "Sojuzie" w charakterze "inostrannogo studzienta", to jednak takie życzliwe na pozór, z akcentem odrobiny podziwu, zainteresowanie nami "inostrannymi", podszyte jednak znacznie mniej chwalebnymi uczuciami, też nierzadko znajdującymi ujście w słowach i czynach. 

zaloguj się by móc komentować

zw @Zdzislaw 2 czerwca 2024 16:40
2 czerwca 2024 18:25

Sądziłem, że te wpływy polskie to skutek wojny zaczętej w 1654 a zakończonej rozejmem w Andruszowie. Ale Antoni Czeluskin pokazuje, że sięgają one czasów Dymitriady:

https://wtowarzystwie.pl/wplywy-kulturowe-polskiej-sarmacji-w-rosji/

Chociaż wiele wskazuje na to, że najsilniejsze wpływy polskie były za panowania Fiodora III (1676-1682). Car sam znał polski i ożenił się z Polką Agatą Gruszecką. Gruszecka zrobiła sporo, żeby zmienić zwyczaje w Moskwie, szkoda, że żyła tak krótko. Nie wiem, czy wpłynęła na jakość moskiewskich trunków, na co narzekał pan Pasek, opisując swoje kontakty z posłem cara, wielkim stolnikiem Atanazym Nestorowem:

"Gorzałczysko u nich im bardziej śmierdzi, tym w większej jest cenie. Owa prostucha brzydka, co jej źle i powąchać, nie tylko pić, a pije to on z takim gustem jako największy specyjał, jeszcze sobie smakując i pomlaskiwając: Słasnoże, su, winko hosudarskie! Mają tam przy stolicy miasto jedno, w którym sami tylko mieszkają Anglikowie, to oni, jako ludzie polityczni, mają wszelkie likwory dobre. Gdy tedy Moskwa w poselstwie jadą, to u nich nabiorą tych trunków, ale ich sami nie piją, tylko nimi inszych częstują, jako to wódek różnych, petercymentu, który oni zowią romaniją, i inszych win. Tak i ten pan stolnik czynił; zawsze sobie z inszej flaszki nalewał wódki, a mnie z inszej. Rozumiałem zrazu, że on pije lepszą; nie mówiłem nic, myślałem tylko: O jaka to grubianitas! Ale skoro już też do konfidencyjej przyszli, jednego czasu nalał sobie i wypił, bierze z pojśrodka inszą flaszkę i nalewa dla mnie, a ja tymczasem porwałem owę, co on z niej sam pił. On skoczy do mnie, chce mi wydzierać, a ja też tymczasem nachylę do gęby, aż owa śmierdząca, brzydka! Dopiero mówię: Rozumiałemci, że sam lepszą pijesz; ale teraz mam cię za polityka, kiedy mi lepszej niżeli sobie nalewasz."

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować